piątek, 20 sierpnia 2010

Macarons, part ll .


Kiedy zobaczyłam pierwszą odpowiedź, pomyślałam, że Asieja się czaiła, dosłownie ;D Odpowiedź padła szybko, na dodatek poprawna !
Ale zagadka nie była trudna. Pewnie pamiętacie poprzednie makaroniki ? Wtedy sama zmieliłam migdały z cukrem pudrem. Niestety mój młynek do kawy wysiadł, ale udało mi się kupić je (niestety ze skórką), już sypkie jak mąka, na wakacjach. Więc przywiozłam sobie 600g ;)
Zmieniłam proporcje z  Tartelette z trzech na dwa białka, dzieląc pozostałe składniki. Robiłam dwie porcje, jednak ta druga mimo, że robiłam wszystko identycznie...nie wyszła. Ale postaram się jakoś je wykorzystać :)
Za radą Bezglutenowej Babeczki wymieszałam kilka (3-4) krople barwnika z  tant-pour-tant i odstawiłam do wysuszenia. Barwnik jednak nie rozpuścił się, więc pojawiły się ciekawe kolorowe kuleczki.
Ta druga partia to dowód na to, że makaroniki potrafią się zepsuć z najdrobniejszej błahostki, nawet z takiej, o której nie macie pojęcia ;)
Nie mniej jednak makaroniki były pyszne, złączone genache z gorzkiej 70-procentowej czekolady z dodatkiem skórki pomarańczowej ;)
Makaroniki ze stopką, bez stopki, popękane, bez nadzienia... - są pyszne, wszystkie ;)

3 komentarze:

  1. tak.. bo Asieja to taki przyczajony tygrys (((:
    cudne są Twoje makaroniki. ja się jeszcze nie odważyłam na upieczenie ich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Asieja,
    Warto ryzykować popękaną skórkę dla tego smaku ! ;)

    Patyczek,
    Dziękuję, ale się nie zgadzam ;D.

    OdpowiedzUsuń