środa, 22 grudnia 2010

deceive oneself.

Lubię to zdjęcie. Przypadkowe, z uciekającą Rysią.

 I lubię kiedy nieświadomie nastrajam się świątecznie.
-W tym roku tyle nie robimy ! Zawsze wszystkiego zostaje, nie ma po co robić...
Sami siebie oszukujemy. Na razie mam za sobą podarunkowe pierniczki, a stefanka chłodzi się od godziny .
Jutro sernik, u babci makowiec. Nie wszystkie anioły gotowe, ciasteczka jeszcze nieupieczone.
Do potraw się nie wtrącam, bo jeśli chodzi o wigilię to tradycjonalistką nie jestem. Zamiast kilku rodzajów ryb, najchętniej zrobiłabym sobie kotleciki z groszku i pancakes z jagodami. I może zupę bagienną ?
Ale kluski z makiem zjem. Bo mak uzależnia. Szczególnie na mnie tak działa.
W piątek odbieram film z fisheye'a.
Świąteczna gorączka. Mówię, że to nie dla mnie. A potem się poddaję ;)
I tak co roku. I chyba pierwszy raz marzę o tym, żeby było jak zawsze.
A jutro: stefanka. obiecuję przepis. trzymajcie mnie za słowo.

2 komentarze:

  1. trzymam za słowo, bo stefanki nigdy nie robiłam

    ten kot w konewce- wywołuje uśmiech :)

    OdpowiedzUsuń
  2. i ja trzymam. urocze kocie obrazki.

    OdpowiedzUsuń