Wracam do przecudnej przesyłki, o której wspominałam tu. Pod warstwą sztywnego papieru, kryła się owinięta w czerwony pergamin książka. Książka pełna pasji i moich ulubionych, bo czekoladowych, smaków. Każdy przepis dopełniony zdjęciem, praktyczne porady, podstawowe przepisy i wariacje na temat. Podzielona na kilka smacznych działów, od ciasteczek, przez desery, po ciasta.
Drugim wypróbowanym przepisem jest właśnie tytułowy crème brûlée z białą czekoladą.
Od Bożego Narodzenia zakochaliśmy się w tym deserze, a konkretniej w klasycznej wersji. Miałam w końcu wyczekany palnik do tworzenia karmelowej skorupki na wierzchu. To niewiarygodne jakie cudo można przygotować z podstawowych składników, takich jak jajka, śmietana, cukier, wanilia.
Wybór więc nie był trudny. I choć sądziłam, że waniliowego klasyku nic nie pobije, to biała czekolada (mimo, że nie uwielbiana przeze mnie w czystej postaci) okazała się strzałem w dziesiątkę.
Dodaje słodyczy, ale nie wybija się na pierwszy plan. Jej smak jednak pozostaje w naszej pamięci i teraz nie wiem, czy coś pobije tę wersję ;).
White chocolate crème brûlée
przepis Donny Hay z książki 'simple essentials, chocolate'
250ml śmietany kremówki (30-36%)
180ml mleka
4 żółtka
55g drobnego cukru
90g białej czekolady, roztopionej lub drobno posiekanej/ startej na tarce (użyłam 100g ;)
+ drobny cukier do przypalania
Śmietankę i mleko zagotować, jak pojawią się bąbelki natychmiast zdjąć z ognia. Żółtka wymieszać dobrze (ale nie ubijać) z cukrem. Zalać ciepłym mlekiem i śmietaną, dokładnie połączyć. Przelać z powrotem do garnka i podgrzewać na małym ogniu aż krem widocznie zgęstnieje. Nie będzie tak sztywny jak np. budyń, ale jeśli przejedziecie palcem po łyżce, którą mieszacie krem, to ślad pozostanie. Zajmuje to ok. 6 do 8 minut, ale uważajcie, aby masa się nie zważyła. Rozlać masę do ramekinów (4-6 sztuk) i ustawić na głębokiej blaszce. Wrżatek wlać do formy, do połowy wysokości ramekinów. Piec ok. 40 minut w 160'C, aż krem się zetnie. Wyjąć z piekarnika, ostudzić, a następnie chłodzić ok. 3h (lub całą noc).
Po tym czasie papierowym ręcznikiem wytrzeć wierzch każdego kremu, posypać równą warstwą cukru i opalić specjalnym palnikiem. Można podobno włożyć na chwilkę pod rozgrzany grill piekarnika, ale nie próbowałam, więc nie mogę polecić tej opcji. Podawać od razu po opaleniu.
Crème brûlée ma zwartą konsystencję, niczym sernik na zimno. Jest dość słodki, ale nie polecam zmniejszania ilości cukru. Porcje są dość małe, dlatego słodycz nie jest tu przesadzona ;).
Cudowny deser! Bo i książka wspaniała:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i podziwiam piękne zdjęcia!
Super! Ja jeszcze nie miałam czasu nic ze swojej książki wypróbować!
OdpowiedzUsuńAnna-Maria,
OdpowiedzUsuńZdjęcia w książkę baaardzo mi się podobają. Dodatkowa zaleta- są do każdego przepisu ;).
dragonfly,
Na pewno się znajdzie jakaś słodka okazja ;).