Czyli tradycyjna walijska przekąska. Jak informuje Wiki, znane są również jako bakestones, bo powinny być wypiekane na specjalnym kamieniu do pieczenia. Moje zanim trafiły na talerz, a następnie do żołądka, złociły się na patelni i również są pyszne. Są porównywane do angielskich scones, lecz moim zdaniem niewiele mają wspólnego. Traktuję je jak pancakes, ale smak jest pomiędzy wspomnianymi placuszkami, a kruchymi ciastkami. To drugie skojarzenie bierze się z podobieństw składników, a pierwsze-ze sposobu smażenia. Są jednak o niebo delikatniejsze niż ciastka. Zresztą, spróbujcie sami ;).
Welshcakes (lub welsh cakes)
przepis Nigelli z 'How to be a Domestic Goddess'
125g zimnego masła, pokrojonego w kostkę
250g mąki samorosnącej( możecie do zwykłej dodać ok. 1 łyżeczkę proszku do pieczenia)
75g drobnego cukru, plus odrobina do posypania (użyłam ok.50g)
1/4 łyżeczki allspice (polecam cynamon lub kardamon)
100g rodzynek (nie znoszę, więc użyłam suszonej żurawiny, można pominąć)
1 duże jajko, roztrzepane
Palcami rozdrobnić masło w mące i cukrze. Zagnieść na gładkie ciasto (jak najkrócej) z jajkiem, przyprawami i owocami. Masa będzie przypominała kruche ciasto. Owinąć folią, włożyć na minimum 20 minut do lodówki.
Po tym czasie rozwałkować na blacie oprószonym mąką na grubość ok. 3/4cm, i wykrawaczką lub szklanką wyciąć koła (Nigella sugeruje średnicę 7,5cm). Rozgrzać patelnię (koniecznie suchą), smażyć placuszki z obu stron, ok 3 minut z każdej. Muszą się zezłocić. Podawać na ciepło(mi najbardziej smakują takie) lub na zimno, posypane drobnym cukrem, z ulubionymi dodatkami. U mnie-Nutella.
Z porcji wychodzi ok. 20 placuszków.
P.S. Nie zapomniałam i szarlotka była ;). Jednak muszę jeszcze pstryknąć zdjęcia i powinna pojawić się wieczorem. Jednak odpuściłam sobie oponki i mini-pączki. Przypomniało mi się o dwóch uchowanych w zamrażalniku pączkach i zjadłam gorące, z cukrem pudrem ;). Ale w sobotę-faworki !
Welshcakes (lub welsh cakes)
przepis Nigelli z 'How to be a Domestic Goddess'
125g zimnego masła, pokrojonego w kostkę
250g mąki samorosnącej( możecie do zwykłej dodać ok. 1 łyżeczkę proszku do pieczenia)
75g drobnego cukru, plus odrobina do posypania (użyłam ok.50g)
1/4 łyżeczki allspice (polecam cynamon lub kardamon)
100g rodzynek (nie znoszę, więc użyłam suszonej żurawiny, można pominąć)
1 duże jajko, roztrzepane
Palcami rozdrobnić masło w mące i cukrze. Zagnieść na gładkie ciasto (jak najkrócej) z jajkiem, przyprawami i owocami. Masa będzie przypominała kruche ciasto. Owinąć folią, włożyć na minimum 20 minut do lodówki.
Po tym czasie rozwałkować na blacie oprószonym mąką na grubość ok. 3/4cm, i wykrawaczką lub szklanką wyciąć koła (Nigella sugeruje średnicę 7,5cm). Rozgrzać patelnię (koniecznie suchą), smażyć placuszki z obu stron, ok 3 minut z każdej. Muszą się zezłocić. Podawać na ciepło(mi najbardziej smakują takie) lub na zimno, posypane drobnym cukrem, z ulubionymi dodatkami. U mnie-Nutella.
Z porcji wychodzi ok. 20 placuszków.
P.S. Nie zapomniałam i szarlotka była ;). Jednak muszę jeszcze pstryknąć zdjęcia i powinna pojawić się wieczorem. Jednak odpuściłam sobie oponki i mini-pączki. Przypomniało mi się o dwóch uchowanych w zamrażalniku pączkach i zjadłam gorące, z cukrem pudrem ;). Ale w sobotę-faworki !
Śliczna ta serweteczka, bardzo takie lubię :-) I ja dzisiaj piekę szarlotkę. Na urodziny dla przyjaciółki :) Czekam na Twoją!
OdpowiedzUsuńUścisk :-)
Ja ostatnio takie polubiłam ;).
OdpowiedzUsuńMiły prezent! A ja czekam na Twoją ! ;D.
Nigdy nie słyszałam o takich ciasteczkach. Przypominają trochę małe naleśniczki :) Cudne!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńfajne są te bułeczko ciasteczka. do spróbowania koniecznie.
OdpowiedzUsuńAgnieszka,
OdpowiedzUsuńW smaku w ogóle nie przypominają naleśników, ale są naprawdę smaczne ;).
Asieja,
Daj znać jak spróbujesz !;D.