wtorek, 19 kwietnia 2011

to chyba już.

To chyba już Wielkanoc. W ten weekend. A przecież miała być tak późno...
Kompletnie nie znam się na pisankach. Z dzieciństwa kojarzę wydmuszki ( do których brakowało mi cierpliwości i delikatności) no i oczywiście dziadkowe gotowane w cebulowych łupinach. Było oczywiście jeszcze mnóstwo innych kolorowych, ale szczerze mówiąc nie przykładaliśmy się do nich za bardzo. Zależało nam raczej na smaku, wykorzystaniu ich w całej gamie wielkanocnych potraw. Tak jest zresztą do dziś.
Jeśli dobrze pamiętam w trzeciej klasie szkoły podstawowej Pani J. kazała nam przynieść klej, nożyczki, mulinę i ugotowane jajka. Byłam zdziwiona jak kształtne i kolorowe powstały jajka. Bo pisankami ich chyba nazwać nie mogę ( a może jednak ? ).
Od tamtego czasu robię takich kilka co rok. I z roku na rok są coraz mniej kolorowe. Pierwsze były wręcz wściekłe. Połączyłam róż, fiolet, niebieski we fluorescencyjnym odcieniu i podajże żółty. Potem już lekko stonowałam barwy. W tym roku postawiłam na zieleń. Delikatną. I jak zawsze- paski.
Piękne byłyby również jednolite, bo w przypadku muliny liczy się też faktura.
Ta technika może wydawać się żmudna i misterna, ale zdziwicie się (jeśli spróbujecie ;), że wcale nie jest aż tak trudno. Najciężej jest przy końcu. Wtedy wychodzą największe przerwy, z którymi jednak łatwo się uporać dociskając paznokciem sznurek do reszty.
Jeśli macie więc ochotę zrobić takie tego roku, musicie zaopatrzyć się w 4 rzeczy:
  1. ugotowane jajka  (ilość zależy od ilości muliny i waszej wytrwałości w nawijaniu;)
  2. muliny w dowolnych kolorach (kojarzycie pewnie całą paletę kolorów do dostania w każdej pasmanterii)
  3. klej w sztyfcie (jest najwygodniejszy)
  4. nożyczki 
Banalne, prawda? Jeśli nie zrozumieliście na czym polega ta technika, wyjaśnię dość ogólnie:
Czubek jajka smarujemy klejem, mulinę przyklejamy jak najbardziej na środku i zaczynamy owijanie. Na początku lepiej przytrzymać sobie palcem wskazującym czubek, bo może zjeżdżać. Owijamy, owijamy, co jakiś czas smarujemy nową warstwę kleju. Następnie owijamy, owijamy, owijamy. Aż zabraknie jajek czy muliny ;).

Wybaczcie, że nie pokazałam gotowe już jajka, ale zdjęcia wypadły mi z głowy, a już się ściemnia. Jak zrobię w najbliższym czasie, to wrzucę.

Dodam jeszcze, że jutro jest taki jeden dzień w roku... i chciałabym, żebyście wpadli. Będzie mała zagadka, bez nagród niestety, ale odbiję nagrody w urodziny bloga ;).

2 komentarze:

  1. Faktycznie w jajka inaczej ;-)
    Ale jakie piękne będą.
    Super pomysł!
    pozdrawiamy :-)

    OdpowiedzUsuń