Jako mała dziewczynka myślałam, że mogę nagrać ciszę i odtwarzać ją sobie na najwyższym poziomie, kiedy zmęczy mnie gwar pociągu.
Przez jakiś czas żyłam w przekonaniu, że każde miasto ma swój własny język i pani w szczecińskiej lodziarni mnie nie zrozumie, nawet jeśli z przekonaniem (zawsze śmieszy mnie kiedy ktoś powtarza coś wolniej i z naciskiem ,po polsku, obcokrajowcom ;) powiem, że poproszę.dwie.gałki.czekoladowych.
Sądziłam również, że nie istnieje niż czekoladowiejszego od tabliczki mojej ulubionej czekolady.
Myliłam się we wszystkich tych sprawach, dwóm pierwszym towarzyszyło rozczarowanie, a ostatniej pozytywne zaskoczenie. Bo i Wy na pewno znacie brownies. Ba, znacie i lubicie. Chyba. (?)
Wypadałoby zrobić jakiś lekki, orzeźwiający deser, po pogoda wczoraj była naprawdę wyjątkowa, idealna na takie spokojne, niedzielne popołudnie, kiedy to nawet na koty spłynęła pozytywna aura i na chwilę zrobiły sobie przerwę w aktywnym trybie mruczkowego życia. Każdy powód jest dobry, że położyć się na trawie i zjeść kawałek brownies.
Nie byle jakiego brownies. Podrabianego, ale jednak. Dlaczego akurat tak można je nazwać? Bo w oryginale nie ma grama czekolady ani kuwertury, jest za to mnóstwo kakao, które nadaje intensywnego koloru i smaku. To brownies z prawdziwego zdarzenia. Wilgotne i miękkie. Obiecuję, że nikt nie pozna, że nie rozpuszczaliście tony czekolady, zanurzając w niej bezwstydnie palce (o, to o mnie).No i jak to z brownies bywa, pobrudzicie miskę i łyżkę.
Moimi modyfikacjami było wzbogacenie ciasta o maliny (dosłownie garść, to nie jest duża porcja) i posiekaną białą czekoladę, w ilości ok. 70g. Możecie jednak pominąć ten zabieg całkowicie albo wrzucić posiekane orzechy włoskie czy pekany.
Zamiast foremki kwadratowej (20x20cm), użyłam keksówki o poj. 2 l.
10 łyżek (141g) masła
180g (w oryginale 280g, ale to tylko dla lubiących ekstremalną słodycz) cukru
82g gorzkiego kakao dobrej jakości
1/4 łyż. soli
1/2 łyż. ekstraktu z wanilii (pominęłam)
Moimi modyfikacjami było wzbogacenie ciasta o maliny (dosłownie garść, to nie jest duża porcja) i posiekaną białą czekoladę, w ilości ok. 70g. Możecie jednak pominąć ten zabieg całkowicie albo wrzucić posiekane orzechy włoskie czy pekany.
Zamiast foremki kwadratowej (20x20cm), użyłam keksówki o poj. 2 l.
Best cocoa brownies
przepis z bloga Smitten Kitchen
180g (w oryginale 280g, ale to tylko dla lubiących ekstremalną słodycz) cukru
82g gorzkiego kakao dobrej jakości
1/4 łyż. soli
1/2 łyż. ekstraktu z wanilii (pominęłam)
2 duże jajka, zimne
66g mąki pszennej (ale myślę, że możecie kombinować)
2/3 szkl. posiekanych orzechów lub dowolnej czekolady
2/3 szkl. posiekanych orzechów lub dowolnej czekolady
W misce mieszamy masło, cukier, kakao, sól i rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Mieszamy od czasu do czasu, póki masło się nie roztopi. Zdejmujemy znad pary, masa nie będzie wyglądała pięknie i kusząca, ale do czasu.
Dodajemy jajka, po jednym i dokładnie mieszamy łyżką. Mieszamy z mąką i wanilią, ale możemy wykonać maksymalnie 40 ruchów łyżką. Jeśli używacie orzechów czy czekolady, dodać je teraz. Ciasto przelać do formy wyłożonej papierem do pieczenia, wyrównać i piec w 160-170'C i piec 25-40 minut, aż się zetnie. Uważać, aby nie wysuszyć ciasta. Przed podaniem dokładnie wystudzić (można chwilkę schłodzić w zamrażarce czy lodówce).
Wygląda niesamowicie. Kocham brownie :D Szkoda tylko, że miarki takie nieregularne, bo nie mam wagi elektrycznej tylko zwykłą, bardzo niedokładną.
OdpowiedzUsuńNagrać ciszę... Oglądałaś film "Cisza"? Ludzie wychodzili z kina, bo nie mogli jej znieść... Jeśli chciałaś nagrać - polecam:)
OdpowiedzUsuńA brownie... Zawsze i wszędzie od jakiegoś czasu, bo musiałam się z brownie polubić:)
Ja pragnę się pobrudzić! Kakao... Mniam! Zamieniam się w mruczącego leniwie kocura...
OdpowiedzUsuńP.S. Widziałam "Ciszę" i również polecam ludziom o mocnych nerwach!
Kocham brownies. Po prostu :) A do tego maliny, mmmm. I kocyk. I słońce :).
OdpowiedzUsuńwalczyłam ostatnio z kladdkaką, to jakby szwedzki odpowiednik brownie, niby tez zakalcowate ale chyba moje było aż za bardzo.
OdpowiedzUsuńmusze w końcu tez zrobic brownie z prawdziwego zdarzenia :)
slyvvia, zajrzyj do oryginału - http://smittenkitchen.com/2010/01/best-cocoa-brownies/, tam jest wszystko w łyżkach podane ;). Może to Ci pomoże. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńewelajna, nie, nie słyszałam ;). Ale dzięki za informacje!
Aurora, ja chyba jednak nie mam mocnych nerwów! ;)
Evitaa, ...czyli zestaw idealny ;).
M., wygooglowałam, wygląda nieźle, ale brownie to brownie ;).
Lubię brownie.
OdpowiedzUsuńale najbardziej lubię je w jesienne, deszczowe popołudnia, kiedy tylko porządna dawka ciężkiego, czekoladowego ciacha jest mnie w stanie jakoś utrzymać przy życiu. ;)
A za mną chodzi brownie od kilku dni.:)Muszę koniecznie spróbować.:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:)
Wygląda nieziemsko *-*
OdpowiedzUsuńDodaję do zakładek!
Ciekawy ten przepis na brownies z kakao, coś czuję, że się skuszę i wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńAle zabrałam się za komentarz by napisać, że bardzo ładne zdjęcia zrobiłaś!
Pysznie się prezentuje! i te malinki obok;)
OdpowiedzUsuńnie pamiętam, czy jadłam już kiedyś brownies... hmm, chyba nie. ale jako dziewczynka około 10letnia często piekłam murzynka z masą kakaową. pamiętam to jak dzisiaj (:
OdpowiedzUsuńmasz prześliczną błękitną tacę w groszki! w mojej przyszłej kuchni chciałabym taką mieć (:
o, właśnie mi się przypomniało, że miałam zrobić dla Ciebie zdjęcia aparatu, już zapisałam sobie na tablicy. jak dodam to wyślę @ żebyś nie przegapiła haha (;
pozdrawiam, Mru.
Twoje czekociasto z malinami jest obłędne, raj dla czekoladoholika :)
OdpowiedzUsuńsłodkosłona, a ja mam kłopot : latem lubię brownie i pierniki, a zimą tęsknie za lekkimi deserami ;).
OdpowiedzUsuńOlina, i koniecznie podziel się wrażeniami! ;)
Emma, ;).
burczymiwbrzuchu, mam nadzieję ;). Bardzo mi miło, dziękuję!
Monisia, co do prezentacji to miałabym zastrzeżenia, ale do smaku już nie mam żadnych ;).
Mru ♥, mi (też jako 10-letniej dziewczynce;) kiedyś przez przypadek wyszło brownies, a miał być właśnie jakiś murzynek. Mama jednak dzielnie udawała, że lubi czekoladę i zakalec jej nie straszny ;).
A tacę może jeszcze uda Ci się dorwać w FLO, przeceny są ogromne, ale czasu starczyło mi na złapanie tej tacki, miseczki i kilku drobiazgów. Żałuję, bo inne były większe i jeszcze bardziej urocze ;).
Na pewno nie przegapię, bo mam Cie w obserwowanych i na bloglovinie. A ostatnio trafiłam nawet na brownie, na allegro. ;) Uściski!
Kuchareczka, zdecydowanie raj ;).
Delicioso!! tiene un aspecto fantástico!
OdpowiedzUsuńSaludos Da & Mer
cudowne ciasto, już je chcę :) a idea nagrania ciszy - bombowa ;) tzn urocza ;) Holga, wiem, że to nieco poniewczasie, ale przy okazji informuję o moim wyróżnieniu dla Ciebie w zabawie One Lovely Blog Award http://cakes-and-the-city.blogspot.com/2011/08/oh-my-blog.html ;) tylko tyle ;)
OdpowiedzUsuńi super zdjęcia!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie mocno czekoladowe ciasta. W ogole uwazam, ze swiat bez czekolady bylby strasznym miejscem.
OdpowiedzUsuńA dzieciece przekonania czasem mnie powalaja :)
Da & Mer, thanks! ;)
OdpowiedzUsuńMagda, proszę bardzo, jest Twoje. Dziękuję raz jeszcze! ;)
Maggie, o, tak. moje istnienie nie miałoby wtedy sensu!
;)
Wilgotne z malinami....achhhh!
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Z malinami szczegolnie. Nawet takie "podrabiane" na pewno jest pyszne. Zreszta wystarczy popatrzec na zdjecia...wyglada oblednie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.