Znów otwiera się przede mną mrożący klimą autobus, a w mojej głowie otwierają się niewielkie klatki, których wnętrze razi durną nastoletniością.
Kochała go tak bardzo, że czuła, iż razem staliby się ciastem naleśnikowym. Nierozerwalnie związani, wylani na patelnię, oddychaliby razem tworząc nowe bąbelki. Trzymam otwartą książkę, a zamiast słów Jaclyn Moriarty po białych wyliterkowanych stronach krążą moje urojenia. Książka jest równie dobrym pretekstem do odgrywania miliona marzycielskich scen, co słuchawki. Albo po prostu ja jestem już w tym tak dobra.
Przystanek #2
Tuż obok ciemnozielonych drzwi z mosiężnymi klamkami, zawsze stoją tu trzy idealnie zaparkowane Vespy w najpiękniejszych z istniejących odcieni Vesp. Jest zbyt perfekcyjnie nawet jak na kulminacyjny punkt kampanii reklamowej.
W szklanej tafli, przez którą wydaje się, że całe miasto zwiększyło tempo i o którą opieram głowę, w pełnym słońcu mieni się moja cera. A tuż za rozszerzonymi porami (i źrenicami, to tłumaczy dalszą część:)), obok skuterów, widzę Chłopca. Chłopcze o nostalgicznym spojrzeniu i drażniących kosmykach włosów opadających filmowo na te niebieskie oczęta, wsiądź do 15-stki, wsiądź proszę.
Uniesione kąciki ust razy dwa.
Przystanek #3
Jeśli jednak kiedykolwiek jakiś szaleniec (np. ktoś o nostalgicznym spojrzeniu i drażniących kosmykach włosów opadających filmowo na niebieskie oczęta) przekona mnie do ślubu, to ja przekonam go do wizji pierwszego weselnego tańca przy tej piosence.
Przystanek #4
Chłopiec wysiadł, a ja, wpatrując się w tył jego kędzierzawej czupryny, przypomniałam sobie czasy, kiedy myślałam, że słowo 'ondulacja' to zakazane i brzydkie słowo.
Przystanek #5
Słowa Marguerite Duras Kochałam w nim jedynie siebie samą rozsmarowuję w umyśle jak najlepsze lody na języku. (muszę kupić lody) Tymczasem nie mam z kim odtwarzać sceny w IKEI(tych wcześniejszych kilku minut) z 500 dni miłości.
Ale mam dla kogo usmażyć naleśniki. Bo jeśli pojawiają się naleśniki to... mnożę się i potrajam miejsce zarezerwowane na ten kulinarny cud.
Przepis pierwotnie należał do Neli Rubinstein, ale trafił do mnie od Kasi w podrasowanej wersji i to taka zasługuje na oklaski i pokłony. Z sosem cytrynowym zasługują na osobny poemat, jednak mi udało się pstryknąć fotkę tylko wariantowi z Nutellą, jagodami, skórką cytrynową, posiekaną czekoladą i agawowym syropem. Zawsze zachwycają.
Za Królewną:
Ciasto naleśnikowe:
1 szklanka mąki
1 szklanka mleka
3/4 szklanki śmietany (użyłam 30%)
szczypta soli
2 jajka
1 łyżka oleju
1 czubata łyżka kakao dobrej jakości
Mąkę, mleko, śmietanę i sól dokładnie zmiksować. Nie przerywając ubijania wmiksować kakao i jajka. Odstawić na około 30 minut. Kiedy ciasto odpocznie, smażyć cieniutkie placki (najlepiej na suchej, nieprzywierającej patelni) z obu stron.
Sos cytrynowy:
utarta skórka i sok z 3 cytryn
5 żółek
1/2 szklanki cukru
2 łyżki stołowe cukru pudru
3 łyżki stołowe brandy (można pominąć)
Żółtka, cukier, sok cytryny i skórkę ubijać na parze.Ubijać aż sos będzie "trzymał" się łyżki. Podgrzać brandy, polać napełnione nadzieniem naleśniki posypane cukrem pudrem i podpalić.
ojej! takich naleśników jeszcze nie jadłam, a wyglądają wspaniale:)
OdpowiedzUsuńmocno czekoladowe nalesniki, jestem za! <3
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam takich naleśników, ale wygląd sprawia, że jestem jak najbardziej za tym, żeby kiedyś ich spróbować :)
OdpowiedzUsuńWyglądają obłędnie i zapewnie tak smakują;)
OdpowiedzUsuńMoja durna nastoletniość potrzebuje kojących naleśników, żeby zajeść wszystkie swoje rozdmuchane problemy.
OdpowiedzUsuńa,ja poproszę o słowo na temat apetycznej książki z 1 zdjęcia;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
m.
No jak to, dla kogo? Dla siebie przeciez. Nalesniki boskie.
OdpowiedzUsuńMilo, ze umiesz marzyc, to zanikajaca sztuka.
Mmmm... wyglądają obłędnie!
OdpowiedzUsuńsmak dizecinstwa ;)
OdpowiedzUsuńdawno nie jadlam nalesnikow ;(
wyglądają cudownie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do mnie:)
Nie wiem, na czym polega ich sekret, ale wszędzie, gdzie się z nimi pojawię, robią furorę.
OdpowiedzUsuńBuzi!
Sekret polega na Kasi ;).
UsuńOstatnio miałam okazję próbować czekoladowych naleśników w Wedlu, istne cudo, dlatego Twoje też mi tak dobrze wyglądają... :)
OdpowiedzUsuń