Zacznę od początku.
Więc najpierw był zakwas. Planowany od dawna, jednak zdecydowałam się dopiero teraz ze względu na mąkę żytnią. W moim małym mieście, na które uwielbiam narzekać, pojawiła się wyczekana przeze mnie od roku mąka żytnia razowa, typ 2000. Poszukiwania prostego przepisu na zakwas, czytelnego i zrozumiałego dla takiej amatorki wypieków jak ja. I najlepiej, żeby autor receptury wspomniał o takiej mące, którą mam ja. I znalazłam. Tu. I...bąbelkował jak należy. Przyznaję- jestem niezwykle dumna z tego octowego zapachu i puszystej konsystencji ;).
Aby nabrać jakiejkolwiek wprawy, a raczej wiedzieć co mnie mniej więcej czeka, kiedy zakwas miał 5 dni (czyli niby był gotowy do użycia, ale pewności nie ma) zrobiłam chleb na drożdżach(na zdjęciu nr2) Z dodatkiem ugotowanych ziemniaków, przez co cudownie wilgotny, zwarty, miękki i - czego sama nie sprawdziłam- długo utrzymujący świeżość. W niemożliwym -nawet jak na mnie- podekscytowaniu wkroczyłam do kuchni. Strasznie żałuję, że nadal nie ma u mnie mąki pszennej chlebowej, bo wiem, że chleb byłby jeszcze lepszy, ale mam nadzieję, że i ona się wkrótce pokaże.
Z odrobinę większą pewnością siebie zabrałam się za poszukiwania przepisu na chleb na zakwasie dla laików. Pomyślałam, że warto znów wykorzystać trik z ugotowanymi ziemniakami, których resztki zostały po poprzedniej próbie. Wpisałam więc mniej więcej coś takiego do google : chleb na zakwasie z ziemniakami. A google odpowiedział tak: Fabryka Przepisów: pszenny chleb z ziemniakami, na zakwasie. I co się okazało? Że autorka bloga w przepisie Liski dokonała kilku znaczących zmian i zmieniła go w poszukiwany przeze mnie chleb na zakwasie ;). I jest (zdjęcie nr 1 i powyżej).
Również pyszny, wilgotny, miękki, o zwartym miąższu, ale z charakterystycznym dla zakwasu kwaskowym posmakiem. Mój faworyt.
Więc najpierw był zakwas. Planowany od dawna, jednak zdecydowałam się dopiero teraz ze względu na mąkę żytnią. W moim małym mieście, na które uwielbiam narzekać, pojawiła się wyczekana przeze mnie od roku mąka żytnia razowa, typ 2000. Poszukiwania prostego przepisu na zakwas, czytelnego i zrozumiałego dla takiej amatorki wypieków jak ja. I najlepiej, żeby autor receptury wspomniał o takiej mące, którą mam ja. I znalazłam. Tu. I...bąbelkował jak należy. Przyznaję- jestem niezwykle dumna z tego octowego zapachu i puszystej konsystencji ;).
Aby nabrać jakiejkolwiek wprawy, a raczej wiedzieć co mnie mniej więcej czeka, kiedy zakwas miał 5 dni (czyli niby był gotowy do użycia, ale pewności nie ma) zrobiłam chleb na drożdżach(na zdjęciu nr2) Z dodatkiem ugotowanych ziemniaków, przez co cudownie wilgotny, zwarty, miękki i - czego sama nie sprawdziłam- długo utrzymujący świeżość. W niemożliwym -nawet jak na mnie- podekscytowaniu wkroczyłam do kuchni. Strasznie żałuję, że nadal nie ma u mnie mąki pszennej chlebowej, bo wiem, że chleb byłby jeszcze lepszy, ale mam nadzieję, że i ona się wkrótce pokaże.
Z odrobinę większą pewnością siebie zabrałam się za poszukiwania przepisu na chleb na zakwasie dla laików. Pomyślałam, że warto znów wykorzystać trik z ugotowanymi ziemniakami, których resztki zostały po poprzedniej próbie. Wpisałam więc mniej więcej coś takiego do google : chleb na zakwasie z ziemniakami. A google odpowiedział tak: Fabryka Przepisów: pszenny chleb z ziemniakami, na zakwasie. I co się okazało? Że autorka bloga w przepisie Liski dokonała kilku znaczących zmian i zmieniła go w poszukiwany przeze mnie chleb na zakwasie ;). I jest (zdjęcie nr 1 i powyżej).
Również pyszny, wilgotny, miękki, o zwartym miąższu, ale z charakterystycznym dla zakwasu kwaskowym posmakiem. Mój faworyt.
W skrócie:
- Dla zainteresowanych procedurą robienia zakwasu zapraszam na Kotlet.tv, konkretnie tu.
- Chętnych na upieczenie bochenka na drożdżach zapraszam do Liski, oryginał.
- A dla małych naukowców, którzy w swojej kuchni mają już zakwas podaję link na bloga, skąd wykorzystałam przepis na chleb na zakwasie z ziemniakami.
Holga, gratuluję chlebowej odwagi i cierpliwego rytuału zakwasowego :) Hmm muszę przyznać, że we Wrocławiu na pl. Bema jest wyjątkowa piekarnia, z której jadam chleb i jeszcze nie zmierzyłam się z jej legendą ;) Ech, więc poproszę jeden Twój bochenek :) Gratulacje raz jeszcze :)
OdpowiedzUsuńNo, no, no. Brawo!
OdpowiedzUsuńMagda, dzięki! Ja się do chleba nie przymierzałam, bo też mam w okolicy dobrą piekarnię, jednak nie ma to jak domowy bochenek. Proszę bardzo, częstuj się ;).
OdpowiedzUsuńMoments, dzięki ;).
I ja gratuluję takich pięknych bochenków! :)) W tych chlebach zawsze najbardziej podobają mi się te omączone wierzchy :) Uściski!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że bąbelkował jak należy.
OdpowiedzUsuńPiękny chlebuś.
A tarta tatin jest przecież tak łatwa i szybka. Zrób, zrób, koniecznie!
Piękny!
OdpowiedzUsuńwow, normalnie szacun Holga, pierwszy za zakwasie a jaki piękny ci wyszedł, nic tylko gratulować :D
OdpowiedzUsuń