Chwilka mieszania. Minuta topienia. Nie wiem co napisać więcej. Wystarczy napisać, że to brownies !
Ciężkie, gliniaste, mocno czekoladowe, zakalcowate. Brownies.
125g ciemnej czekolady, posiekanej
1 i 1/4 szkl. cukru (w oryginale 2 - zgroza. możecie dać, ale wg mnie to zbyt dużo słodyczy)
4 jajka
1 szkl. mąki pszennej
2 łyżki kakao
¼ łyż. proszku do pieczenia
2 łyż. ekstraktu z wanilii
2 łyżki likieru
½ szkl. posiekanej dowolnej czekolady
W kąpieli wodnej lub w mikrofalówce rozpuścić czekoladę i masło. Lekko przestudzić i wymieszać z resztą.
Przełożyć do foremki (użyłam 26x20cm, w oryginale 20x20) wyłożonej papierem do pieczenia i piec 40-45 minut w 180'C. Im dłużej pieczecie tym bardziej suche, więc należy uważaj. Możecie również skrócić czas pieczenia. Ciasto po prostu nie powinno pływać ;).
Przyznaję- to brownies nie jest tak dobre jak to Nigelii, o którym wspominałam tu. Jednak jeśli nie mamy takiej ilości czekolady to ten przepis nadaje się idealnie. To, że przegrało w starciu z przepisem Nigelli nie oznacza, że nie jest dobre. Jest pyszne, ale jednak przegrywa. ;)
Ciężkie, gliniaste, mocno czekoladowe, zakalcowate. Brownies.
Dziecinnie proste, super szybkie. Brownies.
Pyszne na ciepło, z lodami, ze śmietanką, z coulis . I samo. Brownies.
Jedna z moich największych kulinarnych miłości. Wiem, że kawałek na zdjęciu nie wygląda na prawdziwe brownie. Bardzo żałuję, że zrobiłam zdjęcie akurat porcji z brzegu (reszty już nie ma...), bo im głębiej środka tym większy zakalec. Nie zmienia to faktu, że jest ciężkie.
W oryginale, posiekana czekolada (nie ta do rozpuszczenia) to Cadbury, ale jeśli nie macie do niej dostępu tak jak ja, użyjcie dowolnej. Może być mleczna, gorzka, biała, nadziewana lub z orzechami - jak u mnie.
To samo tyczy się likieru: w oryginale - Frangelico. Ja również go nie miałam, więc użyłam Amaretto. Użyjcie dowolnego lub pomińcie alkohol w ogóle.
Brownies
przepis z bloga Spicy Icecream, z moimi modyfikacjami:
200g masła125g ciemnej czekolady, posiekanej
1 i 1/4 szkl. cukru (w oryginale 2 - zgroza. możecie dać, ale wg mnie to zbyt dużo słodyczy)
4 jajka
1 szkl. mąki pszennej
2 łyżki kakao
¼ łyż. proszku do pieczenia
2 łyż. ekstraktu z wanilii
2 łyżki likieru
½ szkl. posiekanej dowolnej czekolady
W kąpieli wodnej lub w mikrofalówce rozpuścić czekoladę i masło. Lekko przestudzić i wymieszać z resztą.
Przełożyć do foremki (użyłam 26x20cm, w oryginale 20x20) wyłożonej papierem do pieczenia i piec 40-45 minut w 180'C. Im dłużej pieczecie tym bardziej suche, więc należy uważaj. Możecie również skrócić czas pieczenia. Ciasto po prostu nie powinno pływać ;).
Przyznaję- to brownies nie jest tak dobre jak to Nigelii, o którym wspominałam tu. Jednak jeśli nie mamy takiej ilości czekolady to ten przepis nadaje się idealnie. To, że przegrało w starciu z przepisem Nigelli nie oznacza, że nie jest dobre. Jest pyszne, ale jednak przegrywa. ;)
wow!
OdpowiedzUsuńefekt mieszania nieziemski.
świetny pomysł.
a ciasto wygląda pysznie!
looooove brownies:)
OdpowiedzUsuńpoproszę solidny kawał;)
Mniam, taki kawałeczek brownies + lody...
OdpowiedzUsuńo jesu...ale bym chciała:)
OdpowiedzUsuńchyba narobiłaś mi ochoty na brownie :(
OdpowiedzUsuńPiekne i smakowite!
OdpowiedzUsuńUwielbiam brownies - są często bardziej czekoladowe od... samej czekolady!
OdpowiedzUsuńI niebezpiecznie uzależniające...
:)
peggykombinera, mail już pofrunął ;).
OdpowiedzUsuńkornik, bardzo proszę!
Agna, kawałeczek ? W przypadku brownies to słowo nie istnieje. To musi być KAWAŁ ;).
Trzcinowisko, chcieć znaczy móc ;).
M., mam nadzieję, że narobiłam !
Gosia, to prawda ;).
nat. i za to je uwielbiam :).
Ależ pokusa!!!!!!!!!! :-D
OdpowiedzUsuńAleż mam ochotę!
OdpowiedzUsuńwitaj,
OdpowiedzUsuńto przyjemność gościć na Twoim blogu :)...
czy ja dobrze rozumiem, że jesteś rocznik '96?
pozdrawiam Marta
Aurora, cóż za komplement !
OdpowiedzUsuńKubełek Smakowy, ja na samo wspomnienie mam ochotę...!
Marta,
Ojej, dziękuję! Tak, dobrze zrozumiałaś ;).
no narobiłaś i zrobiłam własne ;p strasznie kombinowane, zakalcowate ale pysznie czekoladowe ;p
OdpowiedzUsuńHolga, a ja nadal myślę o brownie a wciąż piekę co innego, stęskniłam się za takim ciastem ;) Brownie jest urodziwe na swój własny sposbób ;)
OdpowiedzUsuńM., czyli jednak dałaś się skusić ;). Zachciało mi się zakalca!
OdpowiedzUsuńMagda, miałam tak aż do tego brownie. Wciąż je odkładałam i odkładałam, a w końcu pieczenie wyszło spontanicznie ;).
Mmmm.... Brownies to coś... niesamowitego. Kocham. Ubóstwiam... I w ogóle. BROWNIES, po prostu. ;))
OdpowiedzUsuńBrownies przez duże B to za mało. Masz rację, musi być drukowanymi ;).
OdpowiedzUsuńno tak, po prostu, wczorajszego dnia nie ma w bloggerze. ech ...
OdpowiedzUsuńellemo, częściowo już jest ;).
OdpowiedzUsuńBez komentarzy, niestety. Więc niech będzie bez komentarza.