sobota, 11 czerwca 2011

tired

10 dni 12h 51 minut 40 sekund. Tyle mniej więcej zostało.

Wszyscy, którzy już odzwyczaili się od szkolnego trybu, podpowiadam: wakacje.
Dla niektórych już trwają, ja jeszcze muszę poczekać. Choć czuję je. W powietrzu. W znudzonych twarzach. Uczniów i nauczycieli.
Te wakacje muszę zaplanować lepiej, bo nie chcę wpaść w tryb nicnierobienia po raz kolejny. Obejmuje on funkcjonowanie od 13 do 3 w nocy. A za funkcjonowanie uważam snucie się po domu w niezbytpięknymiuwydatniającympozytywnecechy stroju, sięganie to po książkę, to przyciąganie laptopa na kolana, aż dojdziemy do telewizora. Zero ambicji. Znużenie. Czekanie.
A z bardziej interesujących wiadomości:
po raz kolejny wszyscy dookoła mieli powód, żeby nazwać mnie szczęściarą.
Proszę bardzo, oto dowód.
 Niestety nie we własnej osobie. 
Ale jest książka! To trzecia jego pozycja w mojej minikolekcji i proszę państwa, mamy chyba faworyta.
A żeby było jeszcze milej w ogromnej paczce były równieć jego Przekręty... na DVD i fachowa rękawica kuchenna.  Za miłe doznania w tym tygodniu dziękuję więc Rogalikowi.

Lubię takie motywy. Na takiej torbie też mogą być ;).
Przepisy nie gorsze. Nie piszę bezpodstawnie, bo udało mi się wyczarować zupę kalafiorowo-serową, klopsiki w sosie pomidorowym i omlet z grzybami.
O idei tej książki pewnie mieliście okazję usłyszeć czy przeczytać. Podoba mi się ta misja, bo lubię wymyślać sobie zajęcia. Czasem gorzej z realizacją, ale lubię ten moment, kiedy gotowa do zmieniania świata kładę się spać. Głowę mam pełną pomysłów. 
Ale 'What's easy in the night is always such a bite in the morning light'.
Jak śpiewa Ida Maria.
Też tak macie?


Lubię to uczucie, kiedy po długim pływaniu w ciągu dnia, wieczorem, całym ciałem czujesz falowanie.
Z przed tygodniowego pływania zyskałam jeszcze katar i antyseksowną chrypkę, ale nie mam wyrzutów sumienia.

Tym postem udowadniam, że post i z niczego powstanie. Bez pomysłu i chęci. Tylko z energią w palcach. 
I wiem. Mam rozmach. Przejść od znużenia do zmęczenia po pływaniu. Nie chcąc się rozpraszać już więcej. Kończę.

Zostało 10 dni 12h 29 minut 21 sekundy.

16 komentarzy:

  1. Juz niedlugo:) A i plywanie i uczucie po - uwielbiam!!
    Wszystkiego dobrego na te ostatnie szkolne dni!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam odwrotnie: w nocy drecza mnie rozne watpliwosci - za to rano moglabym gory przenosic :)
    Mam nadzieje, ze te 10 dni z kawalkiem zleci szybko i bedziesz miala w koncu czas na nicnierobienie.

    OdpowiedzUsuń
  3. podobne uczucie mam po bujaniu na koniu na biegunach- pamiętam to uczucie z przedszkola :)

    kolaż ze zdjęć "niejedzeniowych" bardzo przypadł mi do gustu, no i Adele...

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba musi być miłe, takie czekanie na wakacje ... ;) Bardziej można odczuć, że są :)) Wspaniale, że Jamie do Ciebie wpadł :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już się cieszę na efekty tej wizyty :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Siedzę w domu już od półtora miesiąca (rany boskie), przeczytałam kilkanaście książek, spędziłam nieskończenie wiele godzin w Internecie i przespałam nieskończenie wiele godzin. Po całym maturalnym zmęczeniu jakoś marzyłam wreszcie o tych wakacjach - teraz mam ich dość, razem z wrażeniem że zwyczajnie marnuję ten czas. Robię plany, z których nic nie wychodzi...i tak pewnie spędzę te trzy miesiące w domu, bo na pracę widoków nie ma i tak tylko umieram z nudów...

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubiłam to uczucie kiedy kończył się rok i zaczynały wakacje:) Spędź je tak jak lubisz:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Olina,www.swiatoli.blogspot.com12 czerwca 2011 11:05

    Nie mogę się doczekać końca tego roku szkolnego.:)
    Czekam,aż coś ugotujesz z tej zapewnej przepysznej książki i tu pokażesz.:)

    Pozdrawiam!.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Agnieszka, a już myślałam, że tylko ja tak mam! Dzięki! ;)

    Maggie, to ciekawe! Też mam taką nadzieję ;).

    agatek, a ja nie mam takich wspomnień, ale to pewnie przez chorobę lokomocyjną, dzięki której odpadały konie na biegunach i huśtawki ;). Książka pod tym względem jest magiczna. Ach, ta Adele...

    Aurora, nawet bardzo miłe ;). Trochę efektów już jest, a raczej było, bo nie uwieczniłam ich na zdjęciach. Totalne rozleniwienie.

    Arvén, znam to uczucie. Może nie pomaturalne, ale też jednocześnie chcę i wiem, że przesadzę z nieaktywnością. Jak wymyślisz coś na tą nudę, to daj znać, bo chcę coś zrobić, a raczej nie chcę nie robić nic. Myślałam o decoupagu... Ale to tylko na chwilę. Może jakiś projekt? Tylko jaki... I tak mogę bez końca wymyślać i nic nie robić ;).

    Delie, chciałabym ;).

    Olina, gotowałam, muszę powtórzyć i zrobić zdjęcia ;). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. heh:)właśnie wróciłam z basenu i czuję falowanie:) i też czekam na wakacje, ale już nie jako uczennica.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. zazdroszczę Ci wakacji, ja miałam się cieszyć tymi najdłuższymi po maturze, a tu myk - dostałam fajną pracę i dłuższy niż 3 dni urlop przysługuje mi dopiero w listopadzie...

    OdpowiedzUsuń
  12. Holga, ja mam właśnie tryb "nieintersujemnienicwkoło" i ciężko mi znaleźć sobie jakieś zajęcie. A jak już zaczynam, mam nadzieję, że szybko skończę, tak mnie to nuży. Pomagam trochę w firmie, wdrażając nowe produkty (pewnie by Ci się spodobały ;-) ), ale że póki co ich sprzedaż idzie dość kiepsko, to choć minęło kilka dni już się zmęczyłam tym. Mam projekt o algorytmach genetycznych do stypendium i strasznie mnie męczy sama myśl o nim. Wolę szkołę, choć to już dla mnie rozdział zamknięty. Wtedy jestem super zorganizowana, mam czas na wszystko, chociaż zajęć dużo. Chęci i energię. Zostało mi 3,5 miesiąca, pokój (25 m2 - 3,2 m na moje łóżko) do udekorowania, bo ściany świecą na razie posrebrzanym żytem i pustką i brak na to funduszy. To nie rokuje dobrze.

    Uwielbiam charyzmatycznego Jamiego. Nawet, jeśli uratuje tylko jedno dziecko, to i tak jest bohaterem.

    OdpowiedzUsuń
  13. P.S.: próbuj sernik, ja mam ochotę na Twoje lody, ale nie mam maszynki. Będę mieszać i miksować, może mi się uda ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Moments, ;). To czekamy razem!

    katarzyna, fajna praca nie jest zła ;)!

    Kubełku, najgorzej jak masz mnóstwo czasu i jedną rzecz do zrobienia. To niewykonalne! Ja już powoli wchodzę w ten tryb, jedną nogą w nim jestem, już się boję o siebie. Tak sobie myślę, że przydałaby się jakaś dorywcza praca, ale kto przyjąłby do pracy piętnastolatkę?! Więc pomijam ten pomysł.
    Projekt brzmi baaaaardzo interesująco ( i w 'aaaa' ziewam ;).
    Ale produkty, które wg Ciebie by mnie zainteresowały, to naprawdę mnie ciekawią!
    Musiałybyśmy się chyba spotkać i zmarnować czas razem ;).

    Gdybym była jeszcze w trybie szkolnym, to pędziłabym do kuchni, a tak - odkładam, jak wszystko teraz. Spróbuj!
    Jeśli jednak nie kręci Cie to miksowanie co jakiś czas, polecam przepis, który tego nie wymaga. Widziałam ostatnio taki u Lo, chodzi głównie o to, żeby użyć mleko skondensowanego słodzonego. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ale Ci zazdroszczę... Wakacji, oczywiscie. Bo ksiązkę już mam od dawna i abrdzo ją lubię (za zdjęcia, motywy, potrawy).

    Usciski, Holga!

    OdpowiedzUsuń
  16. Aniu, tak wiem, cudownie zaczynać wakacje. Nieformalnie już się zaczęły, bo lekcje się skończyły, ale na formalne muszę jeszcze poczekać. To prawda, książka jest dopieszczona pod każdym względem! ;)

    OdpowiedzUsuń