Wakacje z deszczem i mgłą w tle, gorące cappuccino i czekoladki, śpiący na kolanach kot i nadzorujący naszą (moją i kota) znajomość z bezpiecznej odległości(bliżej się nie da) pies, to idealny czas na wspominki. Wszystkiego.
Zaczynając od tych, kiedy jako kilkuletnia dziewczynka obserwowałam o rok starszego kuzyna, układającego skrupulatnie żelki (zgadliście-misiowe Haribo) wokół talerzyka, pierwsze dwa koła w rowerze, przeraźliwy płacz w przedszkolu, jedzenie mini-gruszek (jak mogliście ściąć to drzewo, no jak?) z prababcią (obie wtedy miałyśmy ubytki w uzębieniu ;), poprzez te bardziej teraźniejsze jak odkrycie Kate Nash i zamówienie pierwszej płyty kilka minut, a może sekund?, później, wybieranie najtrudniejszych tematów na pracach klasowych z polskiego w podstawówce (dlaczego wszyscy wybierali listy? ;), kończąc na tych bardzo ówczesnych : wściekanie się na kota, który wciska wciąż te same przyciski na klawiaturze (nagrywanie płyt i e-mail to jego faworyci), uśmiech chłopaka sprzedającego czereśnie, Ben&Jerrys o poranku i Jimmy Mack na singstarze.Najbardziej lubię wspominać drobnostki. One przynoszą najwięcej uśmiechu. A Wy? Co wspominacie najchętniej?
Przez tą moją sentymentalność zbyt często się zamyślam, uśmiecham sama do siebie, oblewam rumieńcem w kolorze rąk(i połowy kuchni przy okazji) po obraniu buraków i przeglądam archiwum własnego bloga. Jakbym miała za dużo czasu! ;)
Czasem śmieję się sama z siebie (ćwiczmy samokrytykę, ćwiczmy!), czasem myślę i ja coś takiego napisałam?, znów się śmiejąc, a niekiedy nachodzi mnie ochota na coś, co na już blogu pokazywałam.
Tego posta i powtórki miało w ogóle nie być, ale uznałam, że ciasto zasługuje na pokłony i ponowne uhonorowanie.
We wrześniu(samo słowo przyprawia mnie o migrenę) poprzedniego roku napisałam coś takiego:
Najpierw food-procesor sieka ciasto. Potem lodówka je chłodzi. Następnie mikser ręczny ubija białka. Szpatułka z lekką pomocą wmiesza pozostałe składniki. Tarka zetrze ciasto. Piekarnik je zezłoci.
I najtrudniejsze zadanie należy do nas : trzeba czekać aż kompletnie ostygnie.
I najtrudniejsze zadanie należy do nas : trzeba czekać aż kompletnie ostygnie.
Teraz, prawie 11 miesięcy później mogłabym napisać to samo.
To ciasto jest proste, ma dziwną nazwę i doskonale łączy w sobie kruchy spód, kwaśny dżem, lekko słodką masę (smakującą i wyglądającą jak sernik) pełną kokosa i kruszonkę vel spód na wierzchu.
Na dodatek ładnie wygląda, a to (mimo tego, że ludzie zarzekają się, że liczy się wnętrze! ) ważne, szczególnie jeśli jest okazja. Przyznaję (w ukryciu przed rodziną), że nie poznali i zjedli, pewni, że pochłonęli blachę sernika. A ta interesująca masa, która kryje się w środku, to nic innego jak kwaśna śmietana z innymi ciekawostkami.
Styropian
Źródło : Galeria Potraw, autor: wronka8, klik.
Źródło : Galeria Potraw, autor: wronka8, klik.
Ciasto:
3 szkl. mąki
1/2 szkl. cukru pudru
5 żółtek
2 łyżeczki proszku do pieczenia
25 dag. masła lub margaryny
kwaśny dżem czy powidła, konfitura i wszystko inne, czego to człowiek nie wymyśli
Z podanych składników zagnieść ciasto i podzielić na 2 części. 1 część wyłożyć
na spód blaszki i posmarować powidłem śliwkowym lub inną konfiturą. Drugą
włożyć do lodówki lub zamrażarki.
Masa:
1 litr śmietany 18 %
20 dag wiórków kokosowych
5 białek
1 szkl. cukru - używam 1/2 szklanki
1 budyń śmietankowy duży
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Białka ubić z cukrem, dodać śmietanę i pozostałe składniki. Wymieszać. Wyłożyć to na ciasto posmarowane powidłem. Na wierzch zetrzeć drugą część ciasta. Piec ok. 50 min. w temperaturze 180 °C.
Studzić ciasto ok. 3 godzin. A najlepiej schłodzić przez noc w lodówce.
Z podanych składników zagnieść ciasto i podzielić na 2 części. 1 część wyłożyć
na spód blaszki i posmarować powidłem śliwkowym lub inną konfiturą. Drugą
włożyć do lodówki lub zamrażarki.
Masa:
1 litr śmietany 18 %
20 dag wiórków kokosowych
5 białek
1 szkl. cukru - używam 1/2 szklanki
1 budyń śmietankowy duży
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Białka ubić z cukrem, dodać śmietanę i pozostałe składniki. Wymieszać. Wyłożyć to na ciasto posmarowane powidłem. Na wierzch zetrzeć drugą część ciasta. Piec ok. 50 min. w temperaturze 180 °C.
Studzić ciasto ok. 3 godzin. A najlepiej schłodzić przez noc w lodówce.
Strasznie Was przepraszam za tego posta długiego tak, że możecie go rozłożyć na kilka dni do czytania, ale czas szybko leci, kiedy się słucha ulubionej muzyki. (Miałam napisać dobrej, ale nie chciałabym wywołać dyskusji na temat muzycznego gustu.)
Ostatnio towarzyszy mi cała dyskografia Arctic Monkeys i będę Was zanudzała, tak stopniowo, po jednej piosence. Dzisiaj możecie zrobić mi przysługę i wybaczyć.
Jakos się nie dogrzebałam do tegoprzepisu...a jest obłędny!!!:)
OdpowiedzUsuńJak to pięknie wygląda! Jestem głodna, nie katuj takimi rzeczami na noc, proszę! :)))
OdpowiedzUsuńCzas szybko zleciał,rzeczywiście i post przeczytałam od razu!
OdpowiedzUsuńCo wspominam najczęściej? Chwile,które już nie wrócą.Nigdy.
O tym styropianie już gdzieś czytałam.Brzmi sztucznie,wygląda pysznie!
Holga, chyba się zakochałam w Jimmim Macku
OdpowiedzUsuńA co powiesz na Arethę Franklin (to też, wnioskuję powinny być Twoje klimaty). Respect - uwielbiam! Posłuchaj, jeśli jeszcze nie miałaś na nią "fazy", chociaż to raczej znana muzyka ;-)
OdpowiedzUsuńrobiłam kiedyś to ciasto :D jest super, u mnie w domu wszyscy się dziwili jak je robiłam, a potem cała wielka blacha zniknęła nawet nie wiem kiedy :)
OdpowiedzUsuńI Kate Nash też uwielbiam, moja koleżanka będąc w tym roku na openerze dostała od niej autograf, ach czekam na jej kolejny koncert w Polsce, następnego już nie odpuszczę
OdpowiedzUsuńTrzcinowisko, zgadzam się!
OdpowiedzUsuńMartha, nie powstrzymuj mnie, takie założenie ma ten blog ;). Twój zresztą też!
Amber, Twoje ostatnie zdanie trafnie podsumowuje to ciasto. Pozdrawiam!
Ago, ja zakochałam się już dawno, dlatego nikt nie chce mierzyć się ze mną na Singstarze... Jasne, że znam, chociaż moje muzyczne klimaty są bardzo rozpięte, więc czasem jest indie rock, a sekundę później Jimmy ;). To właśnie po Macku mój Mruczek zyskał takie imię.
Ogólnie jeśli już gram, to zazwyczaj jest to Singstar Motown ( tu masz pełną listę utwórów : http://www.gry-online.pl/S016.asp?ID=14085 ) - same perełki! ;)
Jej, ale my mamy dużo wspólnego!
M., ale się minęłyśmy komentarzami ;). Ojej, jak ja bym chciała autograf albo jakąś fotkę! Często czytam jej bloga, w ogóle to jedyna wokalistka, której mam całą dyskografię ;).
OdpowiedzUsuńJa też nie odpuszczę, więc może się spotkamy!
może! kto wie :) Holgo, masz może konto na last.fm? :)
OdpowiedzUsuństyropian!
OdpowiedzUsuńjaki wdzięczny ;]
och ten styropian... ciasto bajecznie smaczne, delikatne, rozpływające się w ustach... i nie ma opcji żeby się nie udał:)
OdpowiedzUsuńja z kolei mam wrażenie że w blogosferze już prawie wszyscy piekli... moi znajomi też się w nim zakochali.. mniam, mniam :)
pozdrawiam serdecznie :)
uwielbiam tutaj byc. Twoje słowa łapac i obrazki ładne. żałuję tylko, że smaków spróbowac nie mogę, bo taki oszukany sernik na pewno jest cudny.
OdpowiedzUsuńi jeszcze dźwięki lubię, które tutaj czasem znajduję, więc dziel się nimi jak najczęściej :-)
ja ostatnio bardzo miło się zaskoczyłam, bo powróciła do mnie chwila, która byłam pewna, że nigdy więcej nie wróci... wróciła ze zdwojoną siłą. Ale znowu minęła. Choć tym razem to już zupełnie inaczej :) styropian pamiętam z dzieciństwa, gdy robiła go ciocia. Muszę ją poprosić o powtórkę :)
OdpowiedzUsuńM., mam, ale wchodzę tam tylko w poszukiwaniu inspiracji, po sznurku szukam nowych wykonawców, i nie można sugerować się tym co było w mojej bibliotece, bo do niedawna dzieliłam komputer, więc i Sting, i Rod Stewart tam się znajdzie. W każdym razie jestem Holga96. ;)
OdpowiedzUsuńKarmel-itka, bardzo wdzięczny! Minimalny nakład pracy, a jest świetny.
myniolinka, zawsze się znajdzie ktoś, kto jeszcze nie robił ;).
asieja, nawet nie wiesz jak mi miło to czytać! Dziękuję bardzo, a dzielić się dźwiękami lubię. Ty też się dziel, Asiejo! ;)
Paula, to mam propozycję: zrób cioci niespodziankę i sprezentuj jej takie ciasto ;).
Ja jestem chyba malo sentymentalna. Ale zdarza mi sie wspominac nie tyle dziecinstwo, co moja szalona mlodosc: wyjazdy w Polske z ledwo co poznanymi ludzmi, koncerty, spanie pod golym niebem, wariackie pomysly...
OdpowiedzUsuńA styropianu nie tylko nie robilam, ale - o zgrozo! - nie jadlam. Trzeba bedzie nadrobic. Moze nabiore do niego sentymentu?
Wygląda niesamowicie piankowo i puszyście. Świetne :D
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie, nawet bardzo. Na początku myślałam, że to sernik, ale jak przeczytałam przepis, nakręciłam się na upieczenie - bo takiego jeszcze nie próbowałam i wcześniej nie znałam :)
OdpowiedzUsuńpięknie prezentuje się ta masa. mam ochotę skosztować..
OdpowiedzUsuń