Wrzesień. Czas podsumowań, prawie jak przełom stycznia i grudnia. Bo to też czas pożegnań (macham białą chustą na do widzenia, z łezką w oku). Skoro żegnam lato, witam szkołę. A idąc dalej tropem skojarzeń, muszę dodać, że zaczęło się odliczanie do piątku. Niektórzy to robią. Niektórzy po prostu odliczają godziny. A ja smętnie spoglądam na sekundnik na klasowym zegarze( w tym miejscu chciałabym upomnieć nauczycieli, którzy jeszcze o to nie zadbali-najlepiej jeśli byłby nad tablicą, wtedy wyglądam wiarygodniej, zupełnie tak, jakbym naprawdę uważała!). Kolejnym myślowym przystankiem jest chroniczny brak czasu. Ale to nieważne, na to narzekam sobie skromnie klnąc, kiedy z godziny 16 robi się 24 (bo wcześniej oczywiście-sekundnik). No, ale potem to mam czas tylko dla siebie, swojego łóżka, kuszącej jak nigdy wizji ciepłej kołdry, grubych skarpet i ciemności. Jak ktoś mógł wpaść na to, że osiem godzin snu wystarcza?
Każdy ma swój własny powód do narzekania. Ale ja nigdy nie rozumiałam i nie łączyłam się w bólu z osobami, którym brakuje upałów, a nadchodząca jesień i zima to przerażająca wizja. Ja lubię się zaszyć w domu. Mieć powód, aby obejrzeć więcej niż zwykle filmów, wypijać kakao, jedno za drugim, a w bezsenne noce upiec coś, co obudzi resztę zapachem cynamonu, goździków i...czekolady oczywiście. Jeśli już będę za czymś tęsknić, to za wizją dwumiesięcznej wolności i świeżymi malinami.I tyle. No, może jeszcze za moją sukienką w groszki.
Przechodzę jednak do lodów. Zupełnie szczerze piszę, że to moje ulubione lody ever. Wiecie już pewnie, że słodkie ciasta-ulepki to nie dla mnie. Unikam ich bardziej niż ognia(blizny po poparzeniach o czymś świadczą), ale krówki, Werther's Original, masa kajmakowa lub , moje ukochane ostatnio, mleko w tubce (słodycz x9723847) to rzeczy, które nie mieszczą się w żadnej kategorii. One mogą być za słodkie, one mogą wręcz przesładzać do mdłości, zaklejać mi usta, mają po prostu na to monopol.
Te lody to właśnie Werther's Original w kremowej, ciężkiej i konkretnej, mrożonej postaci. I ta sól. Solony karmel jest magiczny. Ma się ochotę, zjadając którąś tam z kolei dokładkę (chociaż podobno nie można ich zjeść zbyt dużo, pfff!) spojrzeć w niebo i podziękować samaniewiemkomu za to, że sprowadził na Ziemię Davida Lebovitza i pomógł mu opracować ten przepis. W oryginalnym przepisie robiło się jeszcze osobno karmel, następnie pokruszony dodawało do lodów w fazie mrożenia, ale odpuściłam sobie ten etap. Jeśli jednak macie ochotę tak zrobić, zapraszam do oryginału.
Lody karmelowe z solą vel NIEBO
przepis Davida Lebovitza
2 szklanki pełnotłustego mleka(2% wchodzi w grę)
1 1/2 szkl. cukru (300g)
4 łyżki masła (solonego lub zwykłego plus szczypta soli)
1/2 łyż. soli morskiej
1 szklanka(250ml) śmietany kremówki
5 dużych żółtek
¾ ekstraktu z wanilii(pominęłam)
1 1/2 szkl. cukru (300g)
4 łyżki masła (solonego lub zwykłego plus szczypta soli)
1/2 łyż. soli morskiej
1 szklanka(250ml) śmietany kremówki
5 dużych żółtek
¾ ekstraktu z wanilii(pominęłam)
Cukier wsypać do szerokiego rondelka lub wysokiej patelni. Podgrzewać na średnim ogniu. Po pewnym czasie (obserwujcie!) cukier na brzegach zacznie się rozpuszczać, delikatnie, szpatułką zamieszać od czasu do czasu. Podgrzewać aż cukier zbrązowieje, ale nie dopuścić do przypalenia. Dodać masło i sól, zamieszać, rozpuścić. Szybko wmieszać śmietankę. Cukier znów się skarmelizuje, ale podgrzewać, aż całkowicie się rozpuści. Dodać szklankę mleka. W osobnej misce roztrzepać żółtka, połączyć z częścią jeszcze gorącej śmietanki, przelać do reszty, do rondelka i podgrzewać, aż zgęstnieje. W międzyczasie, do dużej miski wsypać sporo lodu, dolać zimną wodę i umieścić na takiej konstrukcji mniejszą miskę, z pozostałą szklanką mleka. Wlać do niego mieszankę z rondelka, zamieszać i ostudzić. Następnie schłodzić przez minimum 8h. Po tym czasie zamrozić mieszankę w maszynce do lodów lub zamrażać metodą miksowania co 40 minut. Nie zjeść wszystkiego od razu.
Tak, też je chcę!! :)
OdpowiedzUsuńJa również nie przepadam za słodkim, ale są takie rzeczy - w dodatku słodkie do potęgi ;) - dla których robię wyjątki. Kajmak jest wśród nich i ciągnące bezy i do niedawna jeszcze krówki, z których jednak wyrosłam. I choć z lodów niemal wyłącznie sorbetami się raczę, to ten przepis - szczególnie w oryginalnej wersji, z kruszonym karmelem... - brzmi obłędnie. Smacznego, długiego, leniwego weekendu!
OdpowiedzUsuńJa mam te same powody do narzekania ;-P pierwsze, co dziś zrobiłam, po powrocie z szkoły/pracy to wypiłam kakao. I budyń czekoladowy na drugą nóżkę ;-P
OdpowiedzUsuńDzięki za pomysł z zegarem!
Łączmy się ;-P
Cudownie wyglądają te lody. Też lubię nocne pieczenie w domowym zaciszu :)
OdpowiedzUsuńelegancka kuleczka ;)
OdpowiedzUsuńjuż jesień się zbliża, bo strasznie marzną mi dłonie, czuję, że po niedzieli przywitam z radością termofor
mleko w tubce to ambrozja!!
Już kiedyś robiłem te lody i rzeczywiście są genialne. Za ich największy atut (poza cudownym smakiem oczywiście), uważam fakt, iż nawet po długim czasie spędzonym w zamrażarce i wykonaniu bez specjalnej maszyny, otrzymujemy lody o idealnie kremowej konsystencji. Twoje wyglądają świetnie:)
OdpowiedzUsuńTeż lubię jesienne,chłodne dni,kiedy można posiedzieć w ciepłym domu pod miękkim kocem;)ciemne wieczory i poranki,w jesieni jest pewna magia,której się nie da opisać.
OdpowiedzUsuńA,lodów zazdroszczę;)bardzo.
r-e-w-e-l-a-c-j-a !
OdpowiedzUsuńkocham Twoje lodowe pomysły. :)
już tyle dobrego słyszałam o połączeniu karmel+sól, że aż dziwię się sama sobie dlaczego zwlekam z spróbowaniem...
OdpowiedzUsuńmimo, że mam jeszcze wakacje, wrzesień nie jest moim ulubionym miesiącem, lubię w tym okresie narzekać, popadać w melancholie, słuchać mnóstwo smutnych piosenek i oglądać filmy z niekoniecznie szczęśliwym zakończeniem
Łączę się w miłości do jesiennych wieczorów pod kocem i czytania książek i oglądania filmów! :-)
OdpowiedzUsuńgdyby sie dało nie zjeść wszystkiego od razu ...ale coś co smakuje jak niebo cieżko od ust odłożyć:)
OdpowiedzUsuńmasz prawo narzekac i nawet okazywac zniecierpliwienie jak masz taaaaakie lody w zamrazarce. swietny pomysl i chyba sie skusimy, bo wlasnych lodow nie robilismy nigdy! dzieki za inspiracje!!!
OdpowiedzUsuńwyglada cudownie :)
OdpowiedzUsuńA ja odliczam dni do przyszłorocznego urlopu no bo kto powiedział, że człowiek musi pracować??? :(
OdpowiedzUsuńWspaniały przepis!
Dziękuję, że się nim podzieliłaś :)
zjadłabym takie lody. Szczypta soli dodana do kakao/gorącej czekolady/mleka czekoladowego też daje radę :) przepyszny blog.
OdpowiedzUsuńNie dalej jak w niedzielę zaszliśmy na lody pt SŁONY KARMEL. Coś tak pysznego, że nie do opisania. Pewnie nie zrobię, ale dobrze wiedzieć, że nie jest to nic tajnego i zastrzeżonego. Smacznego ;-)
OdpowiedzUsuń