Ostatnio jak nigdy mam ochotę mieszać wielką łyżką w wielkim garnku; wdychać z zamkniętymi oczami(dowód zaangażowania) zapachy; Łyżeczką Szefa Kuchni(kłamię, ona nie istnieje) próbować, próbować i próbować, żeby stwierdzić jeszcze szczypta...; popłakać się nad kilogramem cebuli(płaczę już przy trzeciej); akurat w momencie zbliżania się do stanu alarmowego, mleka w miniaturowym rondelku wybiec z kuchni, w pilnej potrzebie(bo musiałam zwiększyć głośność przy tej piosence); sprawić, że ze stu gram posiekanej czekolady do ciasta zostaną skromne okruszki; polubić hałasujący dźwięk pracującej maszyny do lodów; skaleczyć się nożem do obierania dwukrotnie w to samo miejsce(widząc moje dłonie nie bylibyście pewni mojego stanu psychicznego, ale za to odpowiada Pani Kot); zatopić dłonie w lepkim, niewyrobionym jeszcze, cieście drożdżowym; i takie inne, kuchenne drobnostki.
Przekraczając próg kuchni (choć to mogłoby być mottem mojego życia), zrzucając fartuszek w muffiny, a owijając się ulubionym szalikiem i chowając zmarznięte dłonie głęboko w kieszenie kurtki, maszeruję ze swoim metr sześćdziesiąt sześć i rozwianymi włosami, miastem od zawsze tak samo niepięknym. Zaglądam w witryny sklepów-idealnych przykładów czas się zatrzymał, a w mieszkaniu na parterze wypatrzyłam panią, ze złością wertującą kartki książki kucharskiej Bożeny Dykiel. Dopowiadam historię i idę dalej. W kolejce wypatruję ulubionego sera pleśniowego(chcąc czy nie, wracam do kuchni myślami, planując kolejne uczty), a pani obok wybiera sałatkę; osiem rodzajów, różniących się jedynie dodatkiem kukurydzy(sama nie wiem jak to możliwe) i sposobem rozłożenia na srebrnych tacach. Kawałek dalej(za mały kawałek, za mały) pan z wyrazem twarzy ja jestem od wkurzania, odsuń się męczy sprzedawczynię(i wszystkich, tak przy okazji) o dokładną godzinę włożenia kurczaków do pieca.
Niesmak. Niesmak niesmak niesmak.
Naprawiam atmosferę znów przywdziewając fartuch Małego Cukiernika. Tęskniłam.
Panuje moda na homemade, handmade i wszystko inne, co samą nazwą sugeruje, że zrobione własnoręcznie.
Domowy chleb, tortilla, gofry, pralinki, pianki, krówki, dżemy, soki, musli, peelingi, mieszanki przypraw, makarony. (Plus milion rzeczy, które uciekły, kiedy trzeba je spisać.)
Wszystko smakuje lepiej. Niektórzy idą o krok dalej. Ale na razie tylko marzę o produkcji własnego sera.
Wypełniam lukę w rubryce osiągnięcia i robię własny, najprawdziwszy i najsmaczniejszy, domowy jogurt.
Osiągnięcie level 1, bo nie ma nic prostszego niż przygotowanie jogurtu. Trzyskładnikowy, nie wymaga zaangażowania i myślę, że zawsze się udaje. Najwyższa jakość za małe pieniądze.
Najlepiej przygotować wieczorem.
Jogurt naturalny
przepis z bloga Just My Delicious
na 1 litr
1l mleka 3,2%
2 łyżki cukru
200g jogurtu naturalnego z żywymi kulturami bakterii
2 łyżki cukru
200g jogurtu naturalnego z żywymi kulturami bakterii
Mleko i cukier podgrzać w rondelku. Nie może być letnie ani gorące(50'C). Zdjąć z ognia, wmieszać dokładnie jogurt. Natychmiast przelać do słoika/ów, dobrze zakręcić i włożyć na 9-12 godzin do ciepłego miejsca(schowałam pod kołdrę :). Po tym czasie jogurt jest gotowy i należy przechowywać go w lodówce. Najlepszy jest dobrze schłodzony.
Myślę, że nie muszę Wam sugerować, w jaki sposób wykorzystać domowy jogurt naturalny. Ja upodobałam sobie malinowy koktajl z nim w roli głównej, a równie często towarzyszy domowej granoli piernikowej(na zdjęciach), którą wyczarowałam podczas bezsennej nocy. Piekarnik i gorące kakao w takich chwilach jest niezastąpione. Noc to idealna pora na pieczenia. I na magiczne reakcje bakterii w domowym jogurcie.
Pozdrowienia dla hołmmejdowców.
Załóżmy klub.
muszę zrobić, do mojego dzisiejszego gotowania świetnie by pasował... prezentuje się wspaniale w tym słoiku, z łyżeczką pięknie błyszczącą...pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńZapisuję się do klubu pierwsza ;) Holgo to co pieczemy??
OdpowiedzUsuńMianuję Cię menadżerką, więc Ty decydujesz ;).
Usuńok, w takim razie poszukam czegoś i dam znać :)))!!!
UsuńKuszace. A ja sporo jogurtow jadam. Sporo wiec kupuje... moze to niezly pomysl. Prztestuje i opisze co i jak :)
OdpowiedzUsuńmmmm ale pychotka:)))
OdpowiedzUsuń:) u mnie jest dziś na śniadanie. A co do sera, to też równie łatwo możesz zrobić swój własny żółty ser: http://www.justmydelicious.com/2010/09/domowy-ser-zoty-z-czarnuszka.html myślę, że na początek wystarczy, a potem kto wie, jak się rozkręcisz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za jogurtowy i serowy przepis. :)
UsuńDomowy jogurt rządzi!
Magiczne działanie bakterii - to do mnie przemawia :D
OdpowiedzUsuńHand made mi pasi, bo wychowałam się na malutkiej wsi, gdzie większości rzeczy zwyczajnie nie było i trzeba sobie było jakoś radzić ;)
Nigdy mi się nie znudzi powtarzać - uwielbiam Cię czytać !!!
czy mleko wystarczy takie z kartonika ,co ma waznośc kilkudniowa? wyjdzie? bo do mega świeżego nie mam dostępu:)
UsuńI na tym polega ta magia- wyjdzie! Ja użyłam w kartonie, ale nie z lodówek, tylko takie stojące w sklepie w temp. pokojowej. Nie wiem czy to ma znaczenie, ale informuję na wszelki wypadek ;).
Usuńjejku! świetny pomysł :)
OdpowiedzUsuńJa też podążam za "modą" i lubuję się we wszelakim homemejdach i hendmejdach, a co tam!
Mogłabyś podać przepis na tą granole? Bardzo smakowicie wygląda :)
OdpowiedzUsuńW nowym poście jej nie umieszczę, ale robiłam bardzo podobnie jak tu : http://addandmix.blogspot.com/2011/08/soj-peen-dobrodziejstw.html , zmiany: miód zamiast syropu z agawy, dodałam 2 łyżeczki przyprawy do piernika(szukaj takiej bez mąki w składzie:), a zamiast żurawiny wrzuciłam pokruszone pierniczki i stugramowe Toblerone. I tyle. Polecam ponieść się inwencji twórczej i wrzucić co tylko dusza zapragnie. ;)
UsuńPozdrawiam!
Myślisz, że można by było użyć mleka o niższej zawartości tłuszczu?
OdpowiedzUsuńHmmm, jestem pewna, że jogurt podczas fermentacji nie wybuchnie, ale nie wiem czy konsystencja będzie odpowiednia... Spróbowałabym, niezbyt wiele jest do stracenia. I daj znać jak wyszło, nawet jeśli nie wyszło. ;)
UsuńKocham czytać Twego bloga, Holgo! Od razu mi się humor poprawia.
OdpowiedzUsuńCo do jogurtu, to ciekawe, że żeby go zrobić potrzeba ... jogurtu. Chyba jednak nie dojrzałam do niego i wolę te kupne.
Dzien bez jogurtu to jakiś taki smutny dzień. Lepiej mi jest po zjedzeniu go. może się kiedys na ten Twój skuszę.
PS Jestem jeszcze dwa dni w Twoim województwie. Dokładnie pomiędzy jeziorem a morzem, (na mapie spójrz, nie chcę pisać gdzie:))
Mam nadzieję, że się kiedys spotkamy i ... czy są jeszcze jakies inne nastoletnie bloggerki prócz nas?
Łatwiej dostać mały jogurt niż same żywe kultury bakterii, więc nie mam nic przeciwko temu ułatwieniu ;).
UsuńWysyłam @.
Też bardzo zainteresował mnie ten jogurt, ale zdążyłam już o nim 5 razy zapomnieć... Jak to ja :-))
OdpowiedzUsuńZrobiłam !!! Przyznam się, że nie wyszedł zbyt gęsty - jednak bardzo smaczny... :-) być może dałam zbyt mały jogurt naturalny (190ml) ? Sprawdzę przy kolejnej próbie, czy to miało wpływ... Zastanawiam się jednak - czy można pominąć te 2 łyżki cukru w przepisie ???
OdpowiedzUsuńUważam, że to niesprawiedliwe, że sprzedają 180g opakowania jogurtu!
UsuńMyślę, że jogurt może jeszcze się 'związać' w lodówce. :)
Hmm, co do cukru- nie sądzę, bo to chyba temperatura i cukier właśnie sprawiają idealne warunki do rozmnażania bakterii. Może warto sprawdzić z mniejszą porcją, na próbę pominąć lub zastąpić miodem/agawą? Pozdrawiam, cieszę się, że spróbowałaś!
Dziękuję ! Będę informować o dalszych wynikach eksperymentów :-)))
Usuńpyszne z domową granolą. Myślalam,że zrobiłaś jogurt kupując te bakterie mlekowe w słoiczku i powoli wpuszczałaś je do mleka. Ufff... na szczęście Twój przepis jest absolutnie do powtórzenia w domu :)
OdpowiedzUsuńmm.. on tak smacznie wygląda- i pewnie jeszcze smaczniej smakuje:)
OdpowiedzUsuńBuziaki
Świetne fotki. Kusi nas taki jogurt, musimy sprobowac. Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńzrobiłam ten jogurt. jest przepyszny!!!!! dzięki za uprzyjemnienie śniadania. i kolacji;p
OdpowiedzUsuń