W niebezpiecznie optymistycznym tempie lecą majowe kalendarzowe kartki.
Nagle wszyscy ogarnięci pogodowym szałem chowają na dobre swoje puchowe peleryny, a koty wyglądają jeszcze leniwiej schowane na skrawku cienia pod hamakiem. W telewizji mnożą się reklamy mineralnej wody i takie, skłaniające do chwili refleksji nad ewentualnym założeniem bikini. Wystarczy jeden ultraupalny dzień, aby wszyscy przypomnieli sobie No przecież my mamy ogródek!, w jednej chwili zamieniając powiew świeżości znad północy na dymny zapach przypalanych kiełbasek.
Znam dobre kryjówki, gdzie fala olejków do opalania i innych przyziemnych problemów do mnie nie dotrze. To tam patrzy na mnie z górnego paska (oprócz zastępu zakładek z urwanymi w połowie słowami) James Dean i to tam smaży się góry naleśników. Tu pachnie rabarbarem, wanilią i truskawkami, a okno jest wiecznie otwarte. Można ze spokojem ascety przejrzeć 3458782773 zdjęć jabłoni (0:1 dla wiśni) i milion z nich upchnąć tutaj. Można nawet podziurawić swoje ciało w bardzo dziwny sposób i wypełnić czarnym tuszem tak, żeby przypominało zamek od klucza(twitterowcy kiwają głowami ze zrozumieniem). Dozwolone jest czytanie o stulatku, który wyskoczył przez okno i zniknął, wycinanie mnóstwa par oczu ładnych pań z gazet (bo innych niż ładne nie znalazłam), a nawet upchnięcie swoich zmartwień tak głęboko, że znikną w czarnej dziurze.
To miejsce ma swój własny soundtrack, łudząco podobny do tego z 500 days of Summer.
Na dobry( pełen pastelowej wersji tęczy, podróży, miłości i samych szczęśliwych zakończeń) sen podają tam jeszcze ciepłe ciasteczka z czekoladą i szklankę mleka. Albo frappe, czyli wersja dla dorosłych. ;)
Ciastka do zrobienia z zamkniętymi oczami i otwartymi zmysłami. Poradzą sobie z wariacjami: białą czekoladą, suszonymi truskawkami, orzechami. Tuż po upieczeniu miękkie, drażniące język temperaturą, a po chwili twardnieją i są klasycznymi amerykańskimi chocolate chip cookies.
Też wycinałam oczy z gazet! I usta!
OdpowiedzUsuńA kociak nie wypadnie przez okno?
-10 od dziwności! :)
UsuńWysokość względnie bezpieczna, a żyć na krawędzi może tylko pod moim nadzorem.
piękne te kwiaty!
OdpowiedzUsuńOch, co ja bym dała za to, żeby mieć ogródek(w zestawie z jabłonią oczywiście!). Cóż. Na razie będę musiała zadowolić się ciastkami:D
OdpowiedzUsuńbardzo przyjemnie się oglądało dzisiejszy post! zdjęcia są niesamowite. czuć wiosnę na całego! (:
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Przepiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńCiastka jeszcze lepsze :)
Świetnie się Ciebie czyta, Twój post wprowadza w bardzo błogi stan :)
OdpowiedzUsuńA takie ciasteczka nierozerwalnie kojarzą mi się z dzieciństwem, maślanym zapachem rozchodzącym się po domu :)
lubię jak piszesz, ostatnio z niecierpliwością czekam na twoje kolejne wpisy :)
OdpowiedzUsuńp.s. fajowy tatuaż, ciasta też :)
*ciastka
UsuńOch, a ja ostatnio daję przykład Najbardziej Leniwej i Beznadziejnej Blogerki Roku! Muszę przestać bronić tego tytułu. Od dziś. ;)
Usuńzdjęcia... arcypiękne.
OdpowiedzUsuńArcyprzesada Karmelitko, ale dziękuję, dziękuję! :)
UsuńDobrze miec takie miejsca. I dobrze miec ze soba kilka ciasteczek.
OdpowiedzUsuńZdjęcia czarujące!
OdpowiedzUsuńPost idealny! :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się twój sposób pisania. Niesamowicie fajnie się to czyta. :)
OdpowiedzUsuńno i pysznie i pieknie na dodatek, uczta dla wszzystkich zmysłow ;D
OdpowiedzUsuńładnie tam u Ciebie. w ogóle zazdroszczę upałów, bo u nas jak szybko przyszły, tak poszły. kwitnie u Ciebie wszystko, a u mnie przed oknami plac budowy i zaczęli asfaltować. i gdzie tu jakakolwiek sprawiedliwość.?
OdpowiedzUsuńSzczęśliwi Ci, którzy mają zieleń wokół siebie, a nie wybetonowane miasto. No, ale mieć kota i móc upiec ciastka to też szczęście, więc nie marudzę już :)
OdpowiedzUsuńSpędzanie czasu w ten właśnie sposób jest super piękny :)
OdpowiedzUsuń