Wzdycham ciężko nad słowami krążącymi dookoła mnie ostatnio nieustannie. Kiedy widzę już rozchylane obojętne wargi, które za chwilę znów przypomną mi niepotrzebnie, że wakacyjny spokój rozproszy się w powietrzu na szkolnym korytarzu wraz ze świdrem pierwszego dzwonka, nie czuję nic.
Dziś mam jeszcze czas na niewykorzystywanie. Na niemyślenie i odkładanie. Mogę po raz kolejny spojrzeć na zegarek o Magicznej Godzinie, przeczytać lipcowego KMaga i zwrócić uwagę na to, co zielone oczy przegapiły wcześniej, zgarnąć wszystkie rekordowe stawki w tej piosence i wypić cztery zielone herbaty pod rząd. Bo o 3:49(to jest mój optymalny czas działania kofeiny i mocy herbaty), leżąc w rozkopanej ciepłej pościeli i słysząc świerszcze, nie będę liczyć czasu pozostałego do budzika.
Będę zanurzona w lepkim syropie oczekiwań, fantazji, niepewności, tęsknoty, eklektyzmu, aż przejdę w REM w błogiej nieświadomości.
Śpi się lepiej, kiedy chwilę wcześniej wyjęło się to cudo z piekarnikowego gorąca.
Wnętrze o delikatnym, śmietankowym wyrazie z plamkami kwaśnych owoców. Na idealnym kruchym spodzie.
Kruche ciasto*
przepis M.Rouxa
250g mąki
125g masła, pokrojonego w kostkę, lekko zmiękczonego1 jajko
2 czubate łyżeczki cukru pudru
1/2 łyżeczki soli40ml zimnej wody
Usypać wzgórek z mąki, zrobić w nim wgłębienie. Włożyć w nie masło, wsypać sól, cukier i wbić jajko.Palcami wymieszać i połączyć składniki na gładką masę.Powoli zagarniać mąkę, ugniatając ostrożnie, aż ciasto będzie miało ziarnistą konsystencję. Wlać wodę, delikatnie połączyć palcami z resztą ciasta.
Wewnętrzną stroną dłoni wyrabiać ciasto, odpychając je od siebie 4-5 razy, aż będzie gładkie. Utworzyć
z niego kulę, owinąć w folię i schłodzić kilkanaście minut w lodówce.(Można przechowywać w hermetycznym pojemniku w lodówce przez tydzień, a w zamrażalniku do 3 miesięcy.) Schłodzone ciasto rozwałkować na grubość 3 mm i wyłożyć nim foremkę (ja używam silikonowej, więc nie muszę niczym smarować; jeśli jednak używacie ceramicznej, szklanej lub metalowej wysmarujcie masłem i wysypcie bułką tartą. Nakłuć widelcem i wstawić do lodówki.
W tym czasie przygotować nadzienie:
200g dwukrotnie mielonego twarożku
200g śmietany 18%
200g jogurtu (najlepiej greckiego, ale naturalny też się sprawdzi)
130g cukru pudru (można dosłodzić do smaku)
2 duże jajka
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii/migdałów (w ostateczności olejek)
2 czubate łyżeczki mąki ziemniaczanej
1 czubata lyżeczka mąki pszennej
3-4 garście owoców (najlepsze będą jagody, borówki, maliny, jeżyny, ale brzoskwinie czy morele, w plastrach też będą świetne)
Wszystkie składniki (poza owocami) dokładnie wymieszać lub zmiksować (ale nie ubijać). Na dobrze schłodzony spód wyłożyć owoce i zalać masą. Natychmiast wstawić do piekarnika nagrzanego do 190'C i piec 10 minut (grzanie dolne), zmniejszyć temperaturę do 170'C i piec aż do stężenia nadzienia (grzanie góra-dół). Najlepiej smakuje schłodzona przez noc w lodówce.
*to mój ulubiony przepis na ciasto kruche do tart- wykorzystuje całe jajko, więc nie mam mowy o nadmiernej sypkości i piaskowatości ciasta, idealnie się kroi i nie nasiąka nadzieniem. Do tart wytrawnych zmniejszyć ilość cukru do 1 płaskiej łyżeczki. Sprawdzi się w każdej smakowej wariacji.
przepysznie, aż się chce upiec nad ranem:)
OdpowiedzUsuńCudnie wygląda ta tarta. :)
OdpowiedzUsuńCudowna na letni deser :)
OdpowiedzUsuńWygląda cunie. Nigdy nie robiłam tarty, czas to wkrótce zmienić;).
OdpowiedzUsuńJaka ona równiutka, idealna! I wygląda na obłędną w smaku :)
OdpowiedzUsuńO ŁAŁ! Piekne cudo! Wygląda wyśmienicie, i pewnie smakuje tak samo. Masz rację , śpi się lepiej po takim przysmaku. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńaretedumal.blogspot.com
holgo kochana, ile ty masz lat? myślałam, żeś studentka!
OdpowiedzUsuńSkromne 16. :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHolgo, jesteś moją czarodziejką, wiesz?
OdpowiedzUsuńA co myśli o "Lolicie"?
OdpowiedzUsuńOdłożyłam w połowie, przerażona tym, że mogę być nimfetką. Trochę mnie przerastała Humbert Humbertowa natarczywość i obcesowość, ale znów położyłam obok poduszki. Dokończę, bo Olga nie lubi nie dojadać i porzucać książki. :)
UsuńJa odłożyłam po siedemdziesięciu stronach. Dla mnie nie do przełknięcia.
Usuń:)
Właśnie wyjęłam podobną z piekarnika. Różnica w owocach - zrobiłam z borówką amerykańską. Wygląda smakowicie. Dziękuję za inspirację :)
OdpowiedzUsuńPiękna tarta i te kropeczki z owoców :)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie porzucaj, jest świetna (mam nawet z tej samej serii).Tarta apetycznie wygląda;) Idealne pożegnanie lata
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Malwinna
Dobrze miec czas na niemyslenie, choc zbyt czesto wykorzystuje sie go na myslenie wlasnie...
OdpowiedzUsuńA tarta obledna i bardzo, bardzo letnia.
Warto doczytać, warto! :) Szczególnie jak się człowiek wzmocni takimi pysznościami!
OdpowiedzUsuńOh, "Lolitę" czytam już trzeci raz i ciągle widzę coś nowego.
OdpowiedzUsuńStraszne jest to, że kiedy miałam 13 lat mogłam spędzać cały dzień na... myciu zębów. Ale wtedy jeszcze o lolitach, nimfetkach i innych rzeczach nie miałam pojęcia :)
pysznie wygląda twoja tarta :)
OdpowiedzUsuńTa tarta jest chyba spełnieniem moich dzisiejszych marzeń !
OdpowiedzUsuńMój K. gdy zobaczył to zdjęcie powiedział tylko " Dlaczego Ty mi takich nie robisz...?" :)
OdpowiedzUsuńDlaczego K. takich nie robi?! :)
UsuńŚciskam i Ciebie, i K.
Mmm... Aż się rozpłynęłam na widok Twoich zdjęć. Ja też chcę takiej tarty...
OdpowiedzUsuńnie przesadzę jeśli napiszę, że pierwszy raz Lolitę czytałam przez ok. pół roku. Potem już było lepiej jednak pierwsze starcie nie było łatwe ;p
OdpowiedzUsuńTarta wygląda pysznie :) Czytałam Lolitę dobrych kilka lat temu, obejrzałam również obydwie ekranizacje. Podczas oglądania, musiałam przyznać, że patrzenie na te filmowe Lolitki sprawia mi przyjemność. No ale one z pewnością nie miały 11 (?) lat...
OdpowiedzUsuń