środa, 27 lipca 2011

rzeczy mniej ważne

lavender cupcakes with yoghurt
 Drobiazgi, których na co dzień nie zauważamy.
lavender cupcakes with yoghurt
To, w którą stronę mieszam łyżeczką herbatę czy kawę, jaka jest pierwsza czynność przy robieniu muffinek (najpierw mieszam mokre...nie, najpierw suche), strona, na której częściej śpię, pierwsza rzecz, którą robię po włączeniu komputera, pierwsza rzecz, na którą zwracam uwagę przy oglądaniu książek kucharskich...
lavender cupcakes with yoghurt
Albo zakładki do książki. Są wymyślne i często drogie. Czasem urocze, zrobione przez bliską osobę.
Cats card
 U mnie za książkową zakładkę służy najczęściej pocztówka, zdjęcie albo, kiedy jestem zdesperowana i nie mam siły po nią sięgnąć, pierwszy lepszy kawałek papieru (to dlatego potem brakuje stron w sudoku...). 
Jeśli zdjęcie- to tylko przywołujące miłe wspomnienia. Na pewno nie przypominające mi kogoś, kogo straciłam, bo będąc w niezbytnajczęśliwszym nastroju po przeczytaniu smutnego fragmentu, grozi to mokrą poduszką.
Pocztówka ze zdjęcia to pamiątka pierwszego, choć nie w pełni samodzielnego wypadu do innego miasta. Już pisałam o tym, że lubię wspominać ;).
lavender cupcakes with yoghurt
 Wracając jednak do poważniejszych tematów - całkiem niepoważne cupcakes. Nie, nie muffiny, bo tekstura i sposób wykonania trochę się różni, a ja lubię być poprawna. Chociaż...nie w kuchni.
lavender cupcakes with yoghurt
Tak więc-lawenda. Nie dość, że piękna, o pięknym zapachu to jeszcze smakuje. Z zawiści musiałam się wyżyć i utłukłam ją w moździerzu. Tak powstały te cupcakes. Do pełni amerykańskiego szczęścia brakuje tylko słodkiego i lepkiego buttercream, ale, wybacz maślany kremie, nie sprawdzasz się u mnie. 
W Two...jego miejsce znalazł się naturalny jogurt, który u mnie przypomina raczej lukier (który btw również tu pasuje), choć starałam się jak najmniej mieszać. Jeśli chcecie gęstszą konsystencję - użyjcie jogurtu greckiego. Będzie prezentował się o niebo lepiej.
Do zrobienia tych tylko lekko słodkich, o wyraźnie odczuwalnym aromacie lawendy, babeczek nie potrzebujecie miksera-wystarczy drewniana łyżka czy szpatułka. 
lavender cupcakes with yoghurt

 Lawendowe cupcakes z jogurtowym nakryciem (ok.8 sztuk)
przepis autorski, ale zainspirowałam się tymi babeczkami


75g miękkiego masła

115g cukru

60g gęstej, kwaśnej śmietany

1 duże jajko

225g mąki

1 łyż. proszku do pieczenia

½ łyż. sody

1 łyż. suszonej lawendy

3-5 łyżek mleka (w zależności od gęstości ciasta)


na wierzch:

150g gęstego jogurtu-najlepiej greckiego

cukier/syrop z agawy/miód do smaku

ew. posypka lub, tak jak u mnie, lawenda

Masło utrzeć z cukrem (drewnianą łyżką, ale można mikserem). Wymieszać z jajkiem i śmietaną. Połączyć z mąką, spulchniaczami, utłuczoną w moździerzu lawendą i mlekiem. Przelać do foremek wyłożonych papilotkami. Piec 18-25 minut w 180’C.Przed podaniem ostudzić i polać osłodzonym jogurtem.


Nie ma to jak uroczy cupcake, zielona herbata w ulubionym kubku i coś w słuchawkach.

14 komentarzy:

  1. Czasem dochodzę do wniosku, że życie, osobowość składa się z takich właśnie niezauważalnych szczegółów, które składają się w historię...

    A cupcakes są naprawdę smakowite. Lubię lawendę. Przywołuje miłe wspomnienia...

    Pozdraiwam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam karty rpg z 'Władcą pierścieni' jako zakładki... a czasami wycinam sobie półnagie modelki :)
    Cupcakesy przednie! Wyglądają mega profesjonalnie! Powiedz mi proszę jaką one mają fakturę w środku? Tzn. pytam ogólnie o muffiny/cupcakes, bo moje zazwyczaj wychodzą jakieś twarde i muszą 2 dni odstać, żeby lepiej smakowały. Muszę wiedzieć co robię źle :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezauważalne szczegóły - czy to właśnie nie one decydują o wszystkim...
    Lawendowe smaki są cudowne, podobnie jak Twoje cupcakes!
    Pozdrawiam sięgając po lawendowe ciasteczka, które upiekł dla mnie ktoś bliski;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspomnienia są dobre, ale tylko te dobre ;) Pocieszają w złych momentach i mokra poduszka się nie zdarza. Lubię też wspominanie smaków, niech lawenda kojarzy się z miłym! Jest już lepiej co? Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, Holga, Holga, wspominać to Ty lubisz. Sentymentalna z Ciebie dziewczyna, ot co. Piękne babeczki, na pewno pachną wybornie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że natknęłam się na Twój blog, jest bardzo ciekawy i będę tu zaglądać częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sliczne - i na pewno pyszne, bo z lawenda!
    A za zakladke sluzy mi pocztowka z Paryza, ktora ja i Mezczyzna wyslalismy sobie jakies 5 lat temu. Tak, mamy dziwny zwyczaj wysylania pocztowek z wakacji na wlasny adres :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach, ach, ach... od czego tu zacząć. Może od tego, że wstałam dziś lewą nogą i uważam to za dobry początek dnia. Po wtóre, lawenda... :)) po trzecie - serduszka na tekturowych foremkach, bajka, normalnie bajka. A na koniec dodam, ze za zakładkę służ mi nieważne bilety na pociąg :)) miłego dnia! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, myślę, że właśnie te drobne rzeczy, które robimy inaczej niż pozostali, czynią nas wyjątkowymi. :) I dobrze, choć trochę zwracać na nie uwagę, jakoś przecież trzeba to sobie uświadomić. ;P

    Cupcakes z lawendą. Mmmm... Tylko skąd wezmę lawendę? Z ogródka! Trzeba ją ususzyć? Kurde. Biegnę zorganizować jakąś prowizoryczną suszarnie i jak tylko moje kwiatki będą gotowe na pewno upiekę te małe cuda. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wyglądają pięknie. I podoba mi się to zdjęcie w nagłówku!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaytoon, racja! Pamiętam Twoje lawendowe wspomnienia (z konkursem o ile pamiętam), były piękne!

    abs, półnagie modelki-jakie to motywujące ;). Ja po zjedzeniu tych cupcakes nie chciałabym ich oglądać! Hmmm, a może, najzwyczajniej w świecie, za dużo mąki? Ciasto jest bardzo gęste przed pieczeniem? A może za długo mieszasz? Te babeczki są raczej miękkie, ale drugiego i trzeciego dnia były równie dobre. Może moje też takie są, ale ja tego nie zauważam? ;) A możesz podać konkretny przepis, z którego korzystałaś?

    Anna-Maria, teraz mam ochotę na lawendowe ciasteczka! Ściskam! ;)

    agnieszka, dziękuję za miłe słowa i przepraszam, jeśli ten post zabrzmiał dołująco, ja się wcale nie smucę ;). Uściski!

    Ago, pachną i smakują ;). Właśnie sobie zdałam sprawę, że sentymentalność wychodzi ze mnie tu, na blogu. Poza tym, to raczej ze mną wszystko w porządku ;).

    MlecznAlejka, dzięki i proszę bardzo, rozgość się ;).

    Maggie, też mam ten dziwny zwyczaj ;).

    Aurora, co do trzeciego punktu to muszę Cie rozczarować - to groszki, nie serduszka ;). Oo, wiedziałam, że zapomniałam o czymś napisać - bilety! Pozdrawiam!

    ~Chuck, ;).
    Moja jest z ogródka, ususzona, ale to nic skomplikowanego (gdyby było- to bym się w to nie bawiła;) - rozłożyłam na suchej ściereczce już same kwiaty i tak sobie leżały w suchym miejscu, na słońcu, trochę czasu. Pewnie da się szybciej- w piekarniku, ale w tą sztukę już się nie zgłębiam ;). Daj znać czy smakowały!

    Delie, dzięki! Teraz sobie zdałam sprawę, że po części podobne do Twojego nagłówka ;).

    OdpowiedzUsuń
  12. ale tam u Ciebie musiało być wtedy pysznie aromatycznie :)

    OdpowiedzUsuń