Poprzednim razem było słodko. Pomarańczowo, delikatnie, pysznie. Tym razem znów sukces, ale zupełnie inaczej. Roux nie zawodzi, prawda Marto? ;)
Drogą losową(nawiasem mówiąc to ciekawy sposób ;) padło na pizzę. A właściwie na samo ciasto, bo poza tym nasze dania się różnią (ale tego do końca też nie wiemy). Dzisiejsze posty są dla nas niespodzianką, ale wiem, że u Kornika też smakowało. To mi wystarcza.
Kiedy cudowne, podczas wyrabiania niesamowicie lekkie, miękkie i elastyczne, a po upieczeniu tylko lekko chrupkie, ale bardzo smaczne i trzymające farsz, ciasto jest gotowe pora wziąć się za nadzienie.
U mnie, zamiast sosu pomidorowego -sos szpinakowy. Powstał przez duszenie drobno pokrojonego szpinaku (może być mrożony lub świeży), ze sporą ilością czosnku, soli i pieprzu, w niewielkiej ilości śmietany.
Na sos rozsmarowany na spodzie, rozrzuciłam sporą ilość żółtego sera, pokrojoną w krążki szalotkę, trochę białych pieczarek, pokruszoną fetę i suszone zioła.
Wracając jednak do ciasta. Termometru cukierniczego (jeszcze!) nie mam, więc mierzenie temperatury mąki, powietrza i wody pominęłam, zdając się na swoje własne miarki w oczach i na nadgarstku ;).
Mimo tego, że przepisy Michela Rouxa są bardzo dopracowane, aż chciałoby się powiedzieć idealne, wtrąciłyśmy się trochę i zamiast 8 do 12h leżakowało (u mnie) około 4, co uwzględniłam w przepisie.
Kiedyś (nadużywam tego słowa, zdecydowanie) spróbuję wykorzystać przepis ponownie, nie pomijając nic i skrupulatnie sprawdzać temperaturę, ale to kiedyś.
Drogą losową(nawiasem mówiąc to ciekawy sposób ;) padło na pizzę. A właściwie na samo ciasto, bo poza tym nasze dania się różnią (ale tego do końca też nie wiemy). Dzisiejsze posty są dla nas niespodzianką, ale wiem, że u Kornika też smakowało. To mi wystarcza.
Kiedy cudowne, podczas wyrabiania niesamowicie lekkie, miękkie i elastyczne, a po upieczeniu tylko lekko chrupkie, ale bardzo smaczne i trzymające farsz, ciasto jest gotowe pora wziąć się za nadzienie.
U mnie, zamiast sosu pomidorowego -sos szpinakowy. Powstał przez duszenie drobno pokrojonego szpinaku (może być mrożony lub świeży), ze sporą ilością czosnku, soli i pieprzu, w niewielkiej ilości śmietany.
Na sos rozsmarowany na spodzie, rozrzuciłam sporą ilość żółtego sera, pokrojoną w krążki szalotkę, trochę białych pieczarek, pokruszoną fetę i suszone zioła.
Wracając jednak do ciasta. Termometru cukierniczego (jeszcze!) nie mam, więc mierzenie temperatury mąki, powietrza i wody pominęłam, zdając się na swoje własne miarki w oczach i na nadgarstku ;).
Mimo tego, że przepisy Michela Rouxa są bardzo dopracowane, aż chciałoby się powiedzieć idealne, wtrąciłyśmy się trochę i zamiast 8 do 12h leżakowało (u mnie) około 4, co uwzględniłam w przepisie.
Kiedyś (nadużywam tego słowa, zdecydowanie) spróbuję wykorzystać przepis ponownie, nie pomijając nic i skrupulatnie sprawdzać temperaturę, ale to kiedyś.
Ciasto na pizzę wg Michela Rouxa
przepis z książki 'Ciasta pikantne i słodkie' Rouxa
Pierwszy etap:
450g mąki dobrej jakości lub mąki chlebowej
330ml wody
20g świeżych drożdży
Drugi etap:
20g drobnoziarnistej soli
25g cukru pudru (dałam trochę mniej)
50ml oliwy extra virgin
120g mąki dobrej jakości lub mąki chlebowej
Etap 1.
Dodać temperaturę mąki i powietrza. Suma powinna wynosić ok.64’C, jeśli więc nasza suma wynosi 50’C, woda użyta do ciasta powinna mieć 14’C. (można pominąć pomiary i dodać letniej wody, tak jak ja)
Zrobić w mącę wgłębienie, rozdrobnić w niej drożdże, wymieszać dobrze z odrobiną wody. Partiami dolewać pozostałą wodę, mieszając czubkami palców jednej ręki. Mieszać, aż ciasto będzie jednorodne i gładkie. Przykryć folią plastikową i dostawić w ciepłe miejsce na 8-12h (u mnie ok.4h, myślę, że minimalnie 2).
Etap 2.
Stolnicę oprószyć mąką, wyłożyć ciasto i uderzać w nie jedną ręką, drugą, jednocześnie, podwijać je pod spód. Stopniowo dodawać cukier, sól, oliwę, a mąkę na końcu. Zagniatać aż ciasto będzie jędrne, elastyczne, ale lekko lepkie. Przykryć folią i odstawić w temp. Pokojowej na godzinę.
Podsypując mąką, rozwałkować cienko ciasto (ilość placków zależy od Was, u mnie wyszła jedna duża, prostokątna pizza na całą blaszkę, a druga mniejsza-okrągła). Przenieść na wałku na blachę do pieczenia lub kamień do wypieku pizzy. Jeśli ciasto się skurczyło- rozciągnijcie je lekko omączonymi palcami.
Po nałożeniu dowolnego farszu, piecze się je 1 temp. 200’C, kilkanaście minut, w zależności od rozmiaru.
___________________________________________________________________________________
Nasze wspólne kucharzenie staje się powoli tradycją, chciałabym więc ponownie podziękować Marcie i mam nadzieję, że jeszcze nie raz wejdziemy do kuchni z tą książką Rouxa, nastawione na wyczarowanie czegoś pysznego. ;)
No i moja słabość do tej piosenki.
Oglądaliście 'Małą Miss' ? ;)
Chętnie zjadłabym taką pizzę, wygląda znakomicie, a ciasto wydaje się puszyste i doskonałe :)
OdpowiedzUsuńAh, jak pysznie u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńbardzo podoba mi się efekt zaskoczenia, bo ciekawa byłam co smakowitego przygotowałaś. I teraz widzę, że same pyszności!
Myślę, że oprócz wspólnego pieczenia powinnyśmy jeszcze wymieniać się tym, co przygotowałyśmy;) Bo ślinka leci jak patrzę na Twoją pizzę!
I ja dziękuję za wspólne pieczenie, już szykuję się na kolejne;)
Bardzo apetyczna! Oj bardzo!
OdpowiedzUsuńZ chęcią spróbuje!
Pozdrawiam!
Twoja pizza wygląda przepysznie, chętnie wypróbuję taką alternatywną wersję :-)
OdpowiedzUsuńPizza fantastyczna, ale bardziej podoba mi się pomysł wspólnego-niewspólnego pieczenia z dodatkowym efektem zaskoczenia! To na pewno bardzo miłe doświadczenie! Ściskam!!
OdpowiedzUsuńDawno nie robiłam pizzy, ten przepis na ciasto jest bardzo kuszący :).
OdpowiedzUsuńostatnio też robiłam pizzę, a tu u ciebie też takie pyszności:)
OdpowiedzUsuńMmmm pyszności. :) Chyba, nie chyba, NA PEWNO muszę zacząć próbować przepisów z tej książki. Od dawna stoi na jednej z moich półek i jakoś się nie składało... ;)
OdpowiedzUsuńPiekłam ją. Naprawdę nam smakowała. Ale właściwie... Szału nie było. A przecież koniec końców tyle z nią zachodu! Także uznaję ją za jednorazowy eksperyment, a na co dzień korzystam z ekspresowego, bezmiarowego przepisu, który po 1,5 h pozwala mieć na talerzu pyszną, chrupiącą pizzę. ;))
OdpowiedzUsuńTwoja jednak kusi mnie przeogromnie! Szczególnie, że jestem głodna. ;D
Pozdrawiam cieplutko, Holgo!
Pożarłabym jak smok księżniczkę!
OdpowiedzUsuńMam słabość do przepisów M.Roux'a;) A pizza wygląda pieknie, sos szpiankowy to super dodatek
OdpowiedzUsuńbardzo lubię przepisy tego Pana.
OdpowiedzUsuńhm... ale wygląda ta pizza. och, pochłonęłabym w całości od razu!
piękna pizza :) aż mam ochotę skubnąć kawałek :D
OdpowiedzUsuńJak ciasto od Rouxa to na bank wspaniałe :D Ale to nadzienie...to dopiero kusi ;-)
OdpowiedzUsuńA piosenkę lubię, o i to jak :D:D
Kornik, ;). Ściskam!
OdpowiedzUsuń~Chuck, mi też zawsze było nie po drodze do tych przepisów, wydawały mi się zbyt szczegółowe i zawiłe. Ulżyło mi, kiedy okazało się, że zupełnie się myliłam ;).
Zaytoon, mam identyczne odczucia, na co dzień sięgam po inny przepis, pewnie niebawem o nim wspomnę. Ale jeśli ma ktoś chwilkę, to polecam ten przepis ;).
Arvén, to jedna z niewielu piosenek, które ciągną się za mną dniami i nocami, a wracają systematycznie ;).
Dziękuję i pozdrawiam wszystkich.
;)
pizza, piosenka, wszystko super! gratuluje udanego wspolnego spotkania kuchennego!
OdpowiedzUsuń