niedziela, 20 marca 2011

again.

Tak, znów. Znów coś wrzuciłam do pełnego oleju garnka, a po usmażeniu oprószyłam pudrem. I znów było pysznie. I znów etykieta ' do powtórzenia' .



Zobaczyłam je u Oliwki. I znów się zakochałam.
Przy okazji faworków, pisałam, że, aby mieć kruche i cieniutkie faworki, trzeba ciasto wybijać wałkiem. I, że tego robić nie lubię.
Więc co zrobić?
Trzeba zrobić Merveilles. Które z francuskiego oznaczają cudo, rzecz nadzwyczajna, chrust, jak dowiedziałam się od Anny.
Więc jak się powstrzymać od ich zrobienia? 
Ale po co się powstrzymywać?
Muszę się powtórzyć :
Trzeba je zrobić.
 Jak wspominałam, merveilles są kruche, delikatne, cieniutkie, a podczas smażenia robią się z nich poduchy wypełnione powietrzem. Są łatwiejsze niż faworki, używamy całych jajek (problem nadmiaru białek odpada), a ciasto jest bezproblemowe do wyrabiania i wałkowania. 

Merveilles
przepis znaleziony tu, a pochodzi stąd
200 g mąki + ok. 50 g
3 jajka, roztrzepane
60 g masła
łyżka ekstraktu waniliowego lub wódki , ja użyłam mocnego rumu
szczypta soli
1 łyżeczka cukru pudru + do posypania
olej do smażenia

Na stolnicę wysyp 200 g mąki. Zrób w niej wgłębienie, do którego wrzuć pozostałe składniki. Zagnieć ciasto, w razie potrzeby dosyp resztę mąki. Masa musi być elastyczna i gładka. Jeśli będzie zbyt mięka - schłodź ją w lodówce, owinięte folią, ok. 30 minut. Po tym czasie rozwałkuj ciasto najcieniej jak potrafisz, wycinaj foremką, nożykiem, a najładniej będzie radełkiem (nie było w sklepie, Oliwko...) i smaż partiami w mocno rozgrzanym oleju, ok. minuty, przewracając co chwilę.  Osusz na papierowym ręczniku, podawaj posypane cukrem pudrem. 


P.S. Dodam, że tego weekendu pachniało u mnie także drożdżami i kruszonką, karmelizowanym cukrem i białą czekoladą...
P.S.2. ... ale nie pachniało u mnie makaronikami. Bo dziś Dzień Makaronika. I choć ja ich nie przygotowałam, to spróbować macaroons, np. stąd, czy stąd. 

9 komentarzy:

  1. Ależ mi miło, że dzięki mnie się na nie skusiłaś! Warto było, prawda? Smakują tak cudnie kruchutko...

    Swoją drogą - mnóstwo pysznych zapachów panowało w Twoim domu! Ciekawa jestem, co dobrego przygotowałaś... ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi jest miło podwójnie, uwierz ;). Oczywiście, że warto! Widok rąk sięgających po kolejnego chruścika mnie o tym przekonał. No, mój pełny żołądek też... ;).

    Co do zapachów, to jestem pewna, że karmelizowanego cukru i białej czekolady Ci się spodoba (nawiązuję do Twojej najnowszej tarty ;).

    Miłego zakończenia weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty "again", a ja "never before:) Muszę w końcu przygotować!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. lubie faworki ,a Twoje poduszeczki tez mnie kusza:)

    OdpowiedzUsuń
  5. aleayah,
    Coś wiem o tym ich kuszeniu ;).

    Polka,
    I to jakie !

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię takie malutkie chmurki :)) Ostatnio cały czas chrupię ciasteczka, więc poszłyby w mig :)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój mężczyzna się ucieszy, że znowu mu coś tak dobrego wynalazłam :) Tak więc w najbliższym czasie i u mnie zapachnie :)

    OdpowiedzUsuń